Słyszałem jak cicho trzeszczały puste w środku słomki polnych traw,
a serce walilo mi tak mocno, że każde jego potężne uderzenie nadawało nowy rytm, konkurując z małym zegarkim który skromnie chodził na naciągniętej sprężynie. Ona stała tuż przede mną w długiej sukni, kołyszącej się w rytm wiatru, który okalając Ją uchodził; cieplejszy niż przedtem.
Skrzypce... smyczek cicho sunął po pajęczych niciach z wielkim pośpiechem i impetem, a jednocześnie delikatnie niczym motyl siadający na źdźble trawy jakoby był tylko duchem pozbawionym jakiejkolwiek wagi.
Tańczyliśmy tak wolno; zbliżeni...
...coraz szybciej i bliżej siebie...
Wnet rzucił się z nieba deszcz grubymi zimnymi kroplami...
A my dalej tańczyliśmy - przy dźwięku skrzypiec i kontrabasu.
Krople deszczu spływały po Jej skroni rozpędzając się i łącząc w biegu,
nim spadły przechwyciłem je dłonią i podziwiałem.
Suknia wysycona letnim deszczem przylgła do Jej ciała.
Mgła poczęła unosić się nad lasem, wkraczała na pole i wnet pokryła wszystko gęstą siatką.
Zamknij oczy i usłysz > Skrzypce