Za oknem mróz, który sprawia, że poranny spacer z psem to wyzwanie dla lubiących sporty ekstremalne...
W kominku wesoło trzaskający ogień, który dostarcza ciepła i nastroju...
W tle cicha muzyka kolęd... towarzyszy od samego rana...
Nawet śnieg postanowił sprawić nam prezent i spaść w tym roku na Zielonej Wyspie (obiecuje w końcu zdjęcia z tego faktu... bo widok jest niesamowity ilekroć próbuje wydostać się gdzieś z naszej małej metropolii samochodem)
Prezenty grzecznie czekają pod choinką aż skończymy Wigilię i wreszcie będzie można je rozpakować...
Będą z nami najbliżsi nam tutaj ludzie... którzy ze względu na odległość od tej prawdziwej stają się drugą rodziną...
Ale co tu dużo mówić... czwarte nasze święta tutaj... podobno taka kolej rzeczy... przecież zobaczymy się w styczniu... jednak ten dodatkowy talerz będzie jak co roku stał czekając na Was...
Zdjęcie mało wigilijne... wspomnienie najpiękniejszego lata w moim życiu...