Mam takie małe marzonko. Że za trzy lata od dnia dzisiejszego będe leżeć na łóżku w kawalerce, którą będe wynajmować z przyjaciółką niedaleko kampusu Aalborg University, na którym będę studiować business and economics, ewentualnie marketing management. Będę miała mnóstwo ładnych notatek i kolorowych zakreślaczy, biureczko zawalone podręcznikami i wygodny fotel. Po naszym mieszkanku z gracją będzie spacerowała moja kotka, którą nazwę Sansa (jeszcze nie mam pojęcia jak będę ją transportować, ale to nie jest niezbędne w mojej pięknej wizji). Będziemy na zmianę gotować w naszej maleńkiej kuchnii, a naszym ulubionym daniem będzie pieczony łosoś. Będę dorabiać sobie na pół etatu w eleganckiej drogerii i będzie mi starczało na to, na co będzie potrzeba. Będę miała dużo znajomych z różnych krajów i skandynawskiego chłopaka 1,90 wzrostu. Będę też miała małą słodką rudą bratanicę, która będzie najinteligentniejszym dzieckiem w mojej rodzinie i może w końcu zrobi magistra jeśli już się kiedyś urodzi. A moja mama będzie miała z kim żyć i nie będę miała wyrzutów sumienia, że układajac swoje życie niszczę jej.
Ale żeby ta piękna wizja się spełniła chociaż w jakiejśc niewielkiej części muszę zdać maturę i ogarnąć się życiowo. A żeby do tego doszło muszę zdać do następnej klasy. Na co na razie się nie zanosi. Khem khem.
Nadszedł ten bardzo zły moment kiedy nie mam na co czekać i znów żyję od piątku do piątku. Oprócz tego skończyły mi się pokłady jakiejkolwiek energii i nie mam nawet siły ani ochoty gdzieś wychodzić.Nie chce mi się zupełnie nic oprócz czytania książek i oglądania filmów. Co się dzieje z moimi social skills? UMIERAJĄ
so wake me up when it's all over.