zabawne, jak mylne bywaja pierwsze wrażenia. jak mogłam chcieć uciec, kiedy coś tak fajnego po prostu otworzyło drzwi. i chociaż wciąż brakuje mi tej jednej rzeczy, to jest cudownie. najcudwniej. współczuję każdemu, kto podjął decyzję tego samego szablonu inaczej i teraz jest nieszczęśliwy. wiem, jak małą częścią życia to jest, ale czy przypadkiem tą najlepszą? jestem dumna i szczęśliwa chociaż chwilami troszeczkę rozdarta, ale odwróciłam się i trzasnęłam drzwiami, zamknęłam je na kluczyk i trzymam go pod łóżkiem. może kiedyś sie przyda, chociaz jednak nie sądzę. to co było za drzwiami rdzewieje coraz bardziej każdego dnia. kluczyk też może łatwo przerdzewieć. ot tak, nie będe płakać. są jeszcze te małe drzwiczki, żeby przez nie przejść potrzebuję magicznego ciastka, jak Alicja, bo ta zwykła ja się w nich nie mieszczę. a ciastko jest już mocno nadgryzione, niedługo się skończy i już nigdy nie przejdę przez te małe drzwiczki. zostaną, nawet nie zamknięte. będe mogła czasem przez nie zajrzeć, malenkie, nie wiele zobaczę, ale już nigdy ich nie przekroczę. to co się za nimi kryło było dobre i dawało mi szczęście, ale coraz mniej mi tego brakuje. więc kiedy magicznego ciastka zabraknie, tak się po prostu stanie. bo takie jest życie.
wot, bełkot humanisty.