Wydarzenie dnia. Zdjęcia nam fotograf robił. Takie profesjonalne, na dworze. Po prostu ZAJEBIOCHA jak to mówi Brzydal, kiedy udaje, że się czymś podnieca. Poza tym było zimno i wiało, i mój fryz jak najbardziej odmówił posłuszeństwa (fruwał sobie, gdzie mu się żywnie podobało). Ojeeeeeeeej, źle wyszłam na klasowym zdjęciu, chyba się popłaczę.
Fotograf jest jakiś dziwny. Namawiał mnie na obłapywanie Prezesa. Przy moim tzw. menSZczyźnie. Pogłupiło go? Po krótkim zastraszeniu, że dostanie wpieprz od mojego i od żony Pre., próbował namówić kogoś innego. Się nie dam wrobić w takie rzeczy, o nie. Wystarczy, że z nim znowu nie uważamy na matmie.
I jeszcze mnie fotograf wykorzystał. W nagrodę, tak powiedział. Ja chciałam zdjęcie za darmochę, ale nie. Jemu chodziło o coś innego. Tylko bez dodatkowych podtekstów proszę. Chodziło o flirt z panią pedagog, tylko idiota sam nie mógł tego załatwić. Co on myśli, że ja nie mam nic do roboty na długiej przerwie? Jasne, szukanie po całej szkole pedagog, żeby zamienić z nią dwa słowa, to jest to co osiołki lubią najbardziej. Czy tam tygryski. W ogóle, zdjęcia na przerwie. Czyj to wymysł? I my jak zwykle klasa wyjątkowa, czy też klasa wyjątek i jedyni na przerwie się fotografowaliśmy.
Brrrr, mam traumę fotograficzną, boję się obcych fotografów. Tych z Legnicy.
W ogóle, mapki z historii. I inne takie.
Idę spać.
Quand javais 10 ans, je suis tombée de la Tour Eiffel. Bo nie wiem, jak jest drzewo i ogarnia mnie piątkowe lenistwo, więc znając życie i siebie, zapomnę to sprawdzić i wciąż nie będę wiedzieć. Albo sprawdzę, gdyż w poniedziałek kółko dla francuzików. Będę mONdrzejsza o drzewo.
Ne content pas.
Zdjęcie co najmniej stare. Sylwester ostatni.
Kiss me.