Kocyk mój ulubiony, tak specjalnie na pierwszym planie. W tulipanki^^, mimo, że te ciapki nie wyglądają na jakiekolwiek kwiatki, zapewniam, że to tulipanki. Których zresztą nie ma już, buu. Takie ładne były w ogródku, i co? I zimno, cholera jasna.
Popatrując za okno, widzę piękny zachód słońca! Czyżby zmiana pogody? Włączą słońce? Wierzyć radiowcom z komercyjnych stacji?
Dobra, tulipanków nie ma. Nie jest jednak tak źle, mam różyczkę w pokoju. Czerwona różyczka w czerwonym wazonie na czerwonym stoliku. Tak wyszło. Zdechła mi trochę na portierni!!! Nie wiem, jakim cudem. (Panie sprzątaczki wypiły wodę z dzbanuszka, w którym stała? Spragnionych Afrykańczyków jestem w stanie zrozumieć, ale panie sprzątaczki? Wietrzę podstęp! Pozazdrościły! Ale żeby wody kwiatkowi zazdrościć?!) W każdym razie, odżyła, wytrwale moczona w wannie.
Dziękuję ;*
Od dziś przestaję mówić, że coś jest pewne, że pewnie oraz pewny. Ha, bo mówiąc pewny, nie mówi się nic. Cytat. Wiedzieliście? Pewnie nie. Sorry, podejrzewam, że nie wiedzieliście.
Słowo o francuskim. Ten język jest językiem miłości/romantyczności(niepotrzebne ugryźć), że nawet o, za przeproszeniem, rzyganiu, mówi się z sercem. Jai mal au coeur. I domyśl się mały człowieku, że boli mnie serce, tak naprawdę oznacza, chce mi się rzygać. Och, wymiotować, czy tam jest mi nie dobrze. Można nie kochać francuskiego?
Barokowa wycieczka się szykuje. Byliśmy już na wojażach z D.? Jai oublié.
I z całym szacunkiem, chyba k. pol. przestało mnie kręcić. Francuski, a jednak. Aaa z Dawidem siedzę, który stwierdził, że będzie miał motywację do uczenia się. Hmmm, czuję się jak wzór do naśladowania, słooOdko.
Najbardziej ze szkolnych przedmiotów lubię parapet. I inne przedmioty w tym tempie ;p
I zależy, kto siedzi ze mną na tych, powiedzmy, parapetach. Jeżeli to jest Różyczkowy, to nie mam nic przeciwko. Tzn., nie, że aspołeczność czy coś. Do większości parapetowców nic negatywnego nie mam. Parapet to parapet i tyle. Oczywiście, że dla wszystkich i oczywiście, że nie tylko ja jestem fajna, bo lubię parapet. To jest po prostu taka trauma gimnazjalna, tam nie można było siadać na parapetach, chociaż były DWA razy większe niż w Elitarnym. ! I Różyczkowego wtedy nie było.
Parapet. Różyczkowy. Oui, tego potrzebuję. ;*
(Lekkie oznaki szaleństwa? To przez klasową demokrację ;p)