Wtedy wszystko było proste, wtedy brak problemów był po prostu brakiem problemów a nie największym problemem. Wtedy chłopaky to były chłopaky a nie chłopcy i choć może ktoś, któryś, coś nam to to było coś wstydliwego, nasza największa tajemnica. Uciekałyśmy między ławkami, bijąc, krzycząc, kopiąc, byle tylko uciec przed naszym amantem a teraz same najchętniej pobiegłybyśmy za nim, prosząc aby się chociaż odwrócił i uśmiechnął.
Z drugiej strony fajnie jest mieć za kim pobiegać, kim się popodniecać. Fajnie jest powzdychać do niespełnionej miłości, czasem nawet popłakać zamiast siedzieć w domu, słuchać deszczu uderzającego o parapet i myśleć o tym, że nie ma kogo się kochać. A ja mam chyba za dużo miłości do rozdania i choć staram się i staram to ona nie chce polecieć do nikogo, szkoda, trochę się marnuje...Więc staram się nią obdarowywać ludzi, którzy jej nie mają, ale tu też jakoś mi nie wychodzi. Bo jak można kochać na odległość, albo mówić, że się kocha a nic w tym kierunku nie robić? Ale przecież szkoła, inne miasto... Lenistwo to najczęstszy powód szukania wymówek.
W jutrzejszej gazecie ukaże się ogłoszenie:
Mam dużo miłości do rozdania za darmo. Ktoś potrzebuje?
505 *** ***
Jak trudno jest postawić proste pytanie w obawie przed konsekwencjami, które mnie nie będą dotyczyć...
Potrzebuję prawdziwych problemów, by przestać je sobie sama stwarzać. Może lepiej nie....