Weekendy w domu są tragiczne.
Uwielbiam jedzenie mojej mamy, jest najlepsze pod słońcem!
na szczęście pamięta chociaż trochę o mojej diecie i kupuje mi ciemny chlebek, jogurty naturalne i takie tam :)
Trochę nawaliłam, ale i tak jestem z siebie w miarę zadowolona, bo ćwiczyłam dużo więcej przez te dni.
Pogod totalnie pokrzyżowała mi plany, miał być rower bieganie.... Sranie w banie. W walizce koturny i trampeczki, a za oknem ku*wa śnieg, patola.
Ale.... od czego jest siłownia <3
bilans:
ś: parówki z pieczarkami, kromka ciemnego
o: dwie kromki razowego z szynką, druga z pastą z makreli
babeczka :(
k: sałata z papryką i pomidorem i sosem greckim na wodzie
3 chrupkie z almette
+ woda, 2 kubki czerwonej
ćwiczenia:
40 minut treningu z płytą z SHAPE'a
(polecam)
w końcu się zmobilizowałam i rozpisuję sobie plan treningowy na kwiecień, i muszę cały wytrwać. WYTRWAM, dziś zaliczone, tylko basenu zabrakło, ale to przez podróż.
17 dzień bez papierosa.
dobranoc.