Na razie należę do tych płynących co weekend ostro
Może kiedyś będę miał własną rodzinę, dom, sos.
Moja noga nie postanie już na żadnym gównie.
Może kiedyś przyjdzie taki dzień znikąd, pójdą w dal wszystkie błędy
Usiądziemy gdzieś ze świtą, przy butelce złotego trunku, ciepłym kominku.
Nie chcę burzyć, chcę budować.
Może kiedyś posadzę drzewo zbiorę czysty owoc
Będę wciąż sobą, może z Tobą.
Ten świat to już nie ziemia, ten świat to chemia.
Może kiedyś, może, Ty tylko wiesz to Boże
Czy odnajdę w sobie lek na tego miejsca chorobę.
Może zniosą głupie zakazy, w końcu państwo zajarzy,
Żeby bracia mogli sobie legalnie smażyć.
Wiem to trudne bo rzeczywistość studzi.
Może ludzie będą w zgodzie, nie będą jak hieny
Choć to pewne bez ściemy, że modyfikują geny.
Może odnajdę gdzieś tam nieskażone źródło szczęścia.
Świadom tego że nie ma bez kolców róży
Ale coś musi wyjść w końcu, jak słońce po burzy.
Czas dla nas zatrzyma się, a w nas popłynie dusza.
Zniknie nienawiść i wszystkie emocje złe
Może kiedyś umrze w nas ten pierdolony gniew.
Powiem matce że ją kocham choć to dla mnie trudne
Nigdy więcej nie powierzę serca żadnej kurwie.
Wybrałem własną ścieżkę, gdy inni poszli prosto.
Wierzę mocno że przyjdzie ten dzień gdy złe momenty
Wezmą w łeb i już nigdy nie powiem może kiedyś.
To piękny sen, ale znów kurwa muszę się obudzić.
Liczę się z możliwością, że podejście w tej kwestii
Zmienię kiedyś żeby nie mieć potem do siebie pretensji.
W kolejnych notkach:
Hi-Fi Banda, Bonson, Diox, Sulin, Ostry, Hades, Polska Wersja, Hans Solo (dopóki jestem), Kaen (kartka z pamiętnika), Solar&Białas ft Zeus (z nieba nie spadło), VNM (nowa plyta), Buka, Kubiszew, Pih, Wuzet