Po tygodniowej przerwie chorobowej moje dziewczyny opuściły dziś po raz pierwszy dom. Do „hoplandu”, czyli „małpiego gaju” została zaproszona grupa 4-letnich kurczaków z tutejszego przedszkola, a wśród nich i nasza młodsza pociecha – L. W imprezie wzięło udział także kilka weteranek wizyt w zabawowni, z naszą A. na czele. Dziewczyny opanowały całkowicie pomieszczenie po supermarkecie, który przekształcono na hopland. Obserwowałem je, gdy goniły się w skarpetkach po miękkiej wykładzinie, gdy skakały szaleńczo na ogromnej trampolinie, gdy wspinały się w zabezpieczonych siatkami wieżach i czołgały pod wymyślnymi przeszkodami. Na ich twarzach widziałem wciąż czysty, szczery, niezmącony problemami, rozbrajający śmiech. Śmiech ten - śmiech szczęśliwego dziecka - zrekompensował mi wiele trudów ostatnich dni. Dzielę się nim z Wami.
Z pozdrowieniami, RAP.