Witam!
Kochani! Już środa. nie wiem jak wy ale ja już mam plan zajęć. Nie ejst przerażający, nie mam dużo zajęć. Ale mam cały dzień rozwalony, bo są kulkugodzinne przerwy. Ech...
Zaraz idę ze Stolarzami do naszego LO, będę poprawiać maturę. Mam dziwne przeczucie, że nie pójdę, w ogóle na nią, ale co mi szkodzi złozyć deklarację. :o>
W sobotę była piękna pogoda, a ja z Michałkiem siedzieliśmy i gadaliśmy na gg, wydzwaniając do siebie, że tęsknimy, aż w końcu zaproponowalam "Michał! idziemy na spacer!". Michał szybko się zgodzil i powiedział: "ok! do zoo!". Wszystko w porządku... ale już trzeci dzień boli mnie noga, przez pierwsze dwa kulałam.
Ale było miło. Zobaczyliśmy żyjątka. Wzięliśmy ze sobą kanapeczki. Potem poszliśmy na kopiec Piłsudzkiego, gdzie widzieliśmy calusi Kraków!
Było bardzo przyjemnie. Bite 6 godzin chodziliśmy z małą przerwą na zjedzenie kanapeczek.
Hm... Brakowało mi romantycznych spacerków to mam!
Werka już wyleciała do swojej Walii.
A ja poluję na nowy komputer stacjonarny. Ssasasasa...
Zobaczymy co z tego wyniknie.
W horoskopie mojej mamy pisalo, ze powinna kupic nowy komputer.
Chyba zaczne cześciej czytać horoskopy. :o)
Rita chodzi do szkoły. Jest w wieku dojrzewania i buntuje się, czym mnie denerwuje sakramencko! Ale staram sie z nia uczyć, nawet, nawet jej się chce.
Tak... założyłam się z nią, że jak przez trzy lata na koniec roku będzie mieć czerwony pasek, to kupię jej rasowego kota. Hehehe...
Coś dziś się pogoda pogorszyła, nie dobrze... :o/
Pozdrawiam
Luciaczek
P.S: Na zdjęciu mój Michael! Mój PYCIACZEK! Kuci kuci!