Po 8 dniach wyjechaliśmy i pojechaliśmy do Szczecina. Tam mieszkaliśmy u wujka. W poniedziałek pojechaliśmy do Berlina. Coś niesamowitego. Miast zrobiło na mnie wrażenie. Z brzegu miasta [tzw. ringu] do centrum było 27km& Ulice szerokie, autostrady, samochody, galerie, rowery, wszędzie ściazki rowerowe. Wszedzie w centrum były trzy pasy, dwa dla samochodów osobowych i jeden dla rowerów. Czułam się bezpiecznie w tym mieście. Ludzie zostawiali część rowerów bez zapięcia. Wieczorem w nocy uprawiali jogging przez ciemny park. Nie było na ulicach jakichś agarów czy jakiegoś chamstwa. Wrociliśmy o 12 w nocy i na drugi dzień zwiedzaliśmy Szczecin. Pojechaliśmy na wieżowiec, gdzie na szczycie zrobili kawiarnie i było widać całą panoramę miasta. Potem porobiliśmy zakupy. Mama kupiła sobie z Rita buty ecco, które były po przecenach. Mama kupiła sobie takie wygodne szpilki, wspaniałe. Chciałam sobie kupic podobne ale zabrakło numerów& Ale zapisałam się do klubu i będą mnie powiadamiac o wszelkich promocjach. Późnym popołudniem poszliśmy do takich dziadków, tam pogadaliśmy, powspominaliśmy, popłakaliśmy się. Poźniej kupiliśmy bilety kolejowe. I pojechaliśmy do mojej ulubionej cioci Basi, której dałam meila i już dzisiaj dostałam ok. 8 meilów od niej ze zdjęciami. Na następny raz zastanowię się bardziej komu daje adres& :o) Na drugi dzień wstaliśmy przed 6 i o 7 już jechaliśmy pociągiem ze Szczecina do Poznania. Do Poznania przyjechałyśmy na kilka godzin, żeby pozwiedzać i o 15;40 miałyśmy pociąg do Krakowa. Dlatego po schowaniu bagażu Mama powiedziała, żebyśmy poszukaly peronu 5, z którego odjeżdżamy o 15, a sama poszła do toalety. Wskazała nam asfaltowe przejście przez tory. Poszłyśmy dowiedziałyśmy się gdzie jest 5 peron i wracamy powrotem i policja do nas, że mamy mandat za przechodzenie przez tory. SIC! I 50zl w plecy. Obciachowy pierwszy mandat.
Potem poszłyśmy na rynek, który był mały. Ale fajny kolorowy. Czekalyśmy na koziołki, ale nas wyhujały i nie stukały się na naszych oczach. Jak póżniej się dowiedziałyśmy w pociągu to stukają się tylko o 12 i to tez róźnie bywa. A my patrzyłyśmy o 13. Pozwiedzałyśmy jakies kościoły, potem trafiłyśmy na browarnię. I tak zleciał nam czas do 15. Poszłyśmy na dworzec spokojnie zjadłyśmy coś, poczytałyśmy gazety i poszłyśmy na peron 5. :o) Przyjechał jakis pociąg ale Mama stwierdziła, że to jest pociąg Berlin-Warwszawa, a nie nasz. Patrszymy sobie jak ludzie się spieszą, zakładamy się czy zdąży czy nie, patrzymy jak jacyś kibice robią papki przed wejściem i coś śpiewają. Rita poszła po soczki. Po czym oświeciło ją i spytała się konduktora czy ten pociąg jedzie do Krakowa, a gościu zdziwiony odpowiedział, że tak!. Jak nabrałyśmy tempa i wsiadłyśmy do pociągu. Droga powrotna była okropna, bo bylyśmy w pełnym przedziale. Jechaliśmy ze starymi dziadkami, którzy caly czas głośno rozmawiali. W Krakowie tata nas przywitał kwiatami. Rzuciłyśmy się do łóżek&
Wczoraj spotkałam się z Michałkiem. Poszliśmy na kawę i opowiadałam mu wszystkie historie z podróży. Tak się zagadaliśmy, że prawie wyszliśmy nie płacąc rachunku.
Było miło, ale trzeba wracać do rzeczywistości. Kilka dni i mam tyle rzeczy do załatwienia i wyjazd nad Chańczę. Yeah!
Do zobaczenia Fistaszki!
P.S: Na zdjęciu ja ;-). W Niemczach w pewnego rodzaju pomniku. Sa to kawalki marmuru, ktory ma symbolizowac nagrobki żydów, a takze jest to jest symbol filozoficzny, jest to labirynt, co chwilkę miedzy tymi blokami były dziury lub ogrodzenia, więc nie było łatwo stamtąd wyjść. Aż dziw brał, że nie było tam żadnego Graffiti, ani żadnych takich.
Pozdrawiam!