dzisiaj znowu chcę myśli uwszystkojednić, ale właściwie nie do końca mnie to satysfakcjonuje; i może nie dlatego wcale, że nie wychodzi, ale może kilka godzin za szybko się pożegnałam o kilka dowidzeń za wiele, zbytnio wzięłam dosłownie tamto i tamto, podczas gdy Wy myśleliście w barwach tych nudnych dousłyszeń, w których rzekomo razem wracamy; tak, tak jeszcze myślałam dokładnie kilka godzin temu kiedy to wciąż same uciekały mi obrazy, ale teraz to tylko szok tylko moje własne zatrzymanie; bo widzę teraz, teraz widzę, że sama wracałam, tylko ja wracałam a nikogo już nie było; i to Wy, Wy stworzyliście te koszmarne schematy, te właśnie tak okrutnie nudne dozobaczenia, trzymaniasię, wszystkiegocodobre, które tak żałośnie wyklepujecie z tych Waszych płytkich twarzyczek, jednym oddechem planujecie cudze życia, tak bez dźwięku jak bez wyrazu, dumni i zadowoleni z siebie stroszycie te pseudozainteresowania; nie uwierzycie jak bardzo mnie to bawi, jak bardzo mnie śmieszycie, oby tak dalej dziecinki; komedia moi drodzy, komedia;
jejku, jak pusto musi Wam być, jak strasznie wszystkojedno.