Weekend sędzony na w Tarnowie na kajakach czy ten wypad można było nazwać odpoczynkiem? hmmm... napewno nie!
Przednia zabawa dobra ekipa nieplanowana kąpiel w rzece przystrzyganie trawnika autem to tylko mały skrót przebiegu wydarzeń
Już w drodze na spływ wyróżnialiśmy się z tłumi wykałaczkami i takimi tam gestami względem autostopowiczów i ludzi na światałch.... Na miejscu po rozbiciu namiotu uraczyliśmy się kiełbaskami z ognicha popijając napojami różnego typu
nawet Kusy zadziwił wszystkich obozowiczów faktem bycia w ciąży... Pierwszą noc można było uznać za lekkie zachartowywanie się przynajmniej w przypadku niektórych (brrrr. szron) na zajutrz nasz dziweiczy spływ w moim i Magdy przypadku jakże pięknym i "stabilnym" zielonym kajakiem, który jako jedyny wodował dwa razy i przeżył "lekkie" zagięcie dzięki inicjatywie Wojtka wskakującego do wody z wdziękiem Pameli Anderson i Damia który wparował do rzeki w rzeczach...
Wydawało by się że po tych lekkich wypadkach nie spotka nas już żadne udziwnienie- nic bardziej mylnego po dopłynięciu do umówionego miejsca okazało się że mnieliśmy punkt docelowy i musieliśmy nawracać pod prąd lekko zmoczeni przy wiejącym delikatnym wiaterku za to gdy udało nam się w końcu dopłynąć we właściwe miejsce to w mgnieniu oka rozpaliliśy ognisko i czekaliśmy za podwózką do naszego obozowiska wieczorkiem podobnie jak poprzedniej nocy ognicho kiełbacha itp....
Poniedziałek- dzień powrotu, ognisko paliło się od samego rana ponieważ....... ciiiii 7x mówiono nam żeby czegoś nie brać no ale nieogarnięte łby z sąsiedniego obozowiska musiały porobić zakazane drewno....
Kolejne spłynięcie obyło się bez wodowania chociaż były sytuacje w których wraz z Damianem byśmy się skąpali ale 2 leszki i nasze opanowanie pozwoliło ogarnąć niebezpiecznie sytuacje ale kajak i tak wolał płynąć od lewej do prawej....
Po spłynęciu wciągneliśmy smaczna rybkę i szykowaliśmy się do odjazdu w końcu w Dobrzycy czkała majówka ale to tam inna historia... Droga powrotna mineła nam w zawrotnym tępie było parę nietypowych sytuacji ale to tam tylko dla wtajemniczonych Damian po drodze wypatrywał tego z czego kożystało pół wsi i 4 bezdomnych no ale nic mu sie po drodze nie trafiło
Był to lekko zakręcony ale mega pozytywny weekend z pod znaku Dzbanów, Kusego, szronu, wykałaczki, akcju "bierz te ręce nie ma sensu" i wyciągania "królika z wody"
Jak ja lubię takie akcje dobrze że bankowo jeszcze to powtórzymy hehe...