2012 dobiegł końca. To tak na wszelki wypadek jakby ktoś jeszcze nie wiedział.
Co mi przyniósł? Szczerze to bywało różnie.. Bez popadania w przesadyzm z czystym sumieniem mogę napisać, że było ok. Po prostu.
Po co się rozwodzić nad tym co było? Chyba pomału zaczynam wychodzić z tego transu. Poniekąd jestem z siebie dumna.
Najbardziej jestem szczęśliwa dlatego, że mam Ciebie. Bez wątpienia.
Naprawdę jest co wspominać..
TY i ja.
Mieszkanie samej.
Maturka.
Egzaminy z prawa jazdy.
Pozmieniane relacje z rodziną.
Kilka nowych znajomości.
Poznanie korytarzy PWSZ.
Nowe studia.
Parę dobrych melanży.
Odnowienie przyjaźni z tymi na których nadal mi zależy.
Co teraz?
Więcej motywacji do nauki.
Praca i własne pieniądze.
Uzyskanie tego cholernego kartoniku.
Mniej kłótni.
Mniej szlugów.
Mniej nerwów.
Mniej tego wszystkiego co doprowadza mnie do szału i zmienia w inną osobę.
Sylwester udany. Dziękuję wam. Pamiętam wszystko! :)
Jednej rzeczy mi cholernie szkoda. Chyba straciłam przyjaciela. Wiem, że pewne rzeczy się zmieniają. Jednak gdzieś tam głęboko w sobie miałam nadzieję że już zawsze będziemy sobie bliscy.. Zwyczajnie i bezinteresownie. Może tak się nie da?Chyba w to nie wierzę. Przykre. Żegnaj N.
Witaj w 2013.
,,Kiedyś się obudzę i znikną problemy wiem to! Ciągłe wkurwianie stanie się legendą.."
http://www.youtube.com/watch?v=s6_ztoPD_jg
ponadczasowe.