Jeśli chodzi o terapię - została anulowana. Nie dałam rady już pierwszego dnia, więc stwierdziłam, że to bez sensu. Rzadnej terapii nie będzie - po prostu będę się bardziej pilnować. Najbardziej, jak potrafię. A wiem, że umiem.
Pogoda w ciągu dalszym brzydka, choroba też jeszcze mnie nie opuściła. Za to wyrwałam się z objęć melancholii i desperacji. I czuję się inaczej; lepiej, mimo zmęczenia. Zmęczenia? Bo wzięłam się za gruntowne porządki. Wyczyściłam cały pokój - od zewnątrz i wewnątrz. Pracowałam dobre 2 godziny, może więcej. Bez przerwy. W zasadzie to jeszcze nie szczyt, nie jest to dużo. Ale zwarzając na moje wybitne lenistwo, które dopadło mnie jakieś półtorej roku temu i nie odpuszczało - to każdy wysiłek i praca się ceni. I jestem z siebie dumna. ^^
Miłego dnia!