Poszłam spać o 00:30, zasnęłam godzinę (albo więcej) później. Ciągle męczyły mnie różne myśli. I nawet sobie coś ustaliłam, myślałam nad tym większość nieprzespanego czasu, ale gdy wstałam rano, to stwierdziłam, że to głupie i bez sensu. I czuję, że znów straciłam to, co zyskałam parę dni temu. Chyba mnie szlag trafi.
Po obiedzie pakuję się i jadę do Zyty. Mam nadzieję, że przez te parę dni pozbawionych samotności uda mi się coś zyskać, wewnętrznie.