nie wiem jak to mozliwe, ale mimo, iz ostatnio zawalalam (pozwalalam sobie na rozne zle rzeczy w weekendy) - zamiast przytyc, schudlam. myslalam, ze waga skoczyla przynajmniej do 47 kg. a tu niespodzianka. na gimnastyce poszlam sie zwazyc. 45,5 kg. gdzie tydzien temu bylo ponad 1 kg wiecej. ciesze sie strasznie. cholera, a mi sie wydaje, ze jestem jeszcze grubsza anizeli bylam wczesniej. tak czy siak, z racji tego, ze jutro mam kolokwium i dzisiaj musze ostro nakurwiac z genetyki (inaczej sie tego nazwac nie da), jem to, na co mam ochote. skonczylam balwanka, zjadlam moj dietetyczny obiad, duzo czekolady, a teraz czekam na pizze. zjem sobie kawalek. dzisiaj zapominam o kcal, tluszczu, diecie.
+ dostalam moj sliczny kubeczek ze starbucksa ! :)))
mam cholernie dobry humor. nawet perspektywa jutrzejszego kola go nie zepsuje.
wracam do nowotworow i One Republic.