18 październik 2008 r
Byłam dziś w kinie. Film był lepszy niż sądziłam. Opowieść o młodym lekarzu-homoseksualiście, zdradzanej narkoleptyczce, pisarzu który "przespał swoje życie" i odkładał zmiany "na jutro". Opowieść zrobiła na mnie duże wrażenie. Pełno było w nim smutku, ślepego pożądania, nienawiści, dyskryminacji,zdrady...tak..zdrady najwięcej...nie tylko tej cielesnej...
nie wiem czemu ja o tym...
może dlatego że wciąż byłam myślami z nim..myślałam o przyszłości...o tym że nigdy nie dopuściłabym żebym ja doprowadziła się do takiego stanu w jakim byli bohaterowie..
chce by nic mu nie zabrakło...
dać mu wszystko czego zapragnie...
...żeby zaspokoić kiedy będzie miał ochotę....
...wszystko!
czy będę w stanie? - nie wiem....
wczoraj po rozmowie z Anią zrobiło mi się lżej...dużo jej powiedziałam o Nim, o mnie, co czuje, co mnie boli, trapi...
ale wiem, wiem doskonale że nic mi Go nie zastąpi...i ta moja pustka będzie trwać jeszcze, jeszcze...
minął tydzień...jak rak sobie myśle że jeszcze 2 razy tyle...
nie, nie chce o tym myśleć...
strach...
masa obowiązków na głowie, a serce mogłoby jeszcze tyle powiedzieć....
cd. kilka godzin później...
nie lubie imprez rodzinnych...nie bawi mnie to..wołają mnie a mi kończą się wymówki żeby uniknąć "kielicha".
..chwila spokoju...
popaliłam palce...40 świeczek odpalić..nie lada sztuka...boli, oj boli....
"a gdzie masz Łukaszka?"- zapytał wujek
"w Krakowie"- odparłam.."dlaczego pytasz?"
"jak impreza rodzinna to impreza rodzinna"...
myślę że nawet gdyby był..nie oddałabym go...może na chwilkę...ale nie dłużej...
tęsknie choć nie wiem czy powinnam mówić o tym głośno...wiem że jest ciężej...
miałam mówić o śnie...zapomniałam...
był strasznie dziwny... nie pamiętam już całego..były dwie części...w pierwszej byłam z kimś innym...a uciekałam od niego żeby być z NIM...
w drugim pojawiła się rodzinka...jakiś wyjazd...gdzieś jechaliśmy a moja mama jak zwykle opuźniała wszystko i było mi głupio za nią...
nie wiem skąd w mojej głowie takie głupoty...
dawno nie miałam pieknego snu...takiego ze słońcem...wszystkie zamglone albo deszczowe.. byle do 1 listopada (jak to brzmi)
opętana samotnością...