Ferie zleciały niewiadomo kiedy,dwa tygodnie,jak krótki weekend.Pierwszy tydzień pełen kursów,matur,nauki i chorowania.Będę to powtarzać do maja,że każda nauka to krok do braku wyrzutów sumienia i jest zawsze na plus!
Drugi tydzień to przede wszystkim popołudnia z moim Skarbem,chwila oddechu,duża dawka miłości i szczęścia,wielkiego szczęścia..miłe rozpoczęcie i zakończenie ferii z Moravką w bistro,w końcu nadrobienie tylu miesięcy z Angelą,świętowanie z Oliwką..dwa tygodnie dzielnych ćwiczeń,a biorąc do kompletu to już trzy i zaprzyjaźnienie się z Tracy i Ewą które zawsze są ze mnie dumne!
Dzisiaj po całym dniu lenienia się u mojego Szczęścia nie byłam w stanie dokończyć dwóch matur z matematyki,rozbita atmosferą niedzielnego wieczoru biorę książkę i kłąde się wygodnie.Od jutra zaczynamy kolejny maraton..
Jestem szczęśliwa,nie dałam się tej zimie i się nie dam,grunt to znależć sposób!
Kocham Cię najmocniej! :*