Pieprzyć to.
Życie płynie jakoś, swoim torem gna przed siebie. A ja? Stoję obok. Czasem dam jakiś tam krok do przodu, ale zaraz potem kilka do tyłu. Jakoś nie potrafię zapomnieć minionych chwil... Tych przykrych incydentów, które zaważyły o mym losie. Tych wspaniałych momentów, które pobiegły, przebieły, a jednak utrwaliły się w pamięci. Na zawsze.
Ale i tak pieprzyć to.
Podobno cierpię na nieuleczalną melancholię. Podobno jestem za niska, za mała, za chuda. Podobno mam zbyt często małe oczy. Podobno zbyt dużo melanży na koncie. Podobno martwe wspomnienia. Podobno... Mówią o mnie wszystko jakbym co najmniej była taka sama jak wszyscy. A więc oświadczam wszem i wobec: NIE JESTEM WSZYSCY I NIE MAM NA IMIĘ KAŻDY.
Nie mniej jednak: pieprzyć to.
Jutro zakończę pewien przykry rozdział w moim życiu. Zacznę nowy. Jak to będzie? Przypuszczam, że nie wiele będzie ten następny różnił od poprzedniego. Tak to już z życiem zwykle bywa, że nie da się wszystkiego zmienić tak od A do Z i mieć święty spokój. Spokój można mieć po śmierci, tu na Ziemii jesteśmy niewolnikami pałętającymi się po świecie w systemie którego nie szanujemy, nie popieramy ani go nie rozumiemy. W systemie w którym rządzi pieniądz i wykształcenie. Gonimy za nauką, potem za pracą, a później za awansami, statusem społecznym, zajebistym lokum... Ale przedewszystkim za PIENIĄDZEM. Zadajcie sobie wszyscy pytanie: Po co to wszystko skoro na samym końcu i tak czeka nas wszystkich śmierć?
PIEPRZYĆ TO.
PIEPRZYĆ SYSTEM.
PIEPRZYĆ BEZSENSOWNOŚĆ.