Tak jakoś... Humor do dupy. Ludzie irytujący. Kazałam komuś usunąć mój numer. I co? Najwyraźniej mnie posłuchał bo się nie odzywa. Chciałam wyjść z piesem o 22, ale za bardzo się bałam go spotkać. Nie chcę już szukać w tym wszystkim sensu. Z resztą i tak za długo na wszystko czekałam. KONIEC Z TYM.
Mogłabym wybaczyć, gdyby zrozumiał o co mi chodzi. Ale nie zrozumie. A ja mu nie wytłumaczę bo się z nim już nie zobaczę. Gdyby zrozumiał, mógłby przeprosić. Ale nie przeprosi ponieważ nie zrozumie. Jestem tym wszystkim zmęczona - tym czekaniem, tymi chwilami nadziei kiedy mówi o czymś, a mnie się wydaje, że za chwilę powie coś ważnego (tak NA PRAWDĘ ważnego), tym zastanawianiem się "czy wolno mi pierwszej zadzwonić?", "czy wolno mi pierwszej napisać?". Po prostu. Nie chce mi się czekać. Nie zrobię też pierwszego kroku. Muszę być przedewszystkim w porządku względem siebie, a dopiero potem względem innych. Także jeżeli ktoś sądził, iż będę się podporządkowywać bo mnie jakoś określił nie mile to z przykrością muszę poinformować, że tak nie będzie.
PIERDOLCIE SIĘ.!