Wybiorę się dziś na spacer. Będę błądzić odkrywając kolejne partie oszpeconego ciała. Daleka trasa. Obejrzę wszystko dokładnie, subtelnie obnażając nieprzychylną prawdę. Powoli stąpając przesuwam palce po pachnącej pomarańczą skórze. Delikatne spojrzenie w srebrzystą szklaną taflę.
Cios. Pogarda, wstręt i obrzydzenie. Wstyd. Znów poruszam zmysł dotyku. Znowu topię dłonie w rozległym zlewisku lipidowych komórek.
Badam. Ciągnę. Ściskam. Płynę. Ja płynę.
Tak. Tak. Sensoryczna analiza pozwala mi do tego dojść. I już nie czuję mydlanej woni pomarańczy.
Teraz dusi mnie fetor przypalonej oliwy.
http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=DUmq1cpcglQ&feature=endscreen