ha! mój pierwszy street sprzed wieków, oława. a pogoda jak dzisiaj.
człowiek samotny wciąż szuka podobieństw między sobą a innymi, bo po prosu szuka poczucia przynależności. jak dzieciak w pierwszy dzień szkoły, dobiera sobie mimowolnie otoczenie. fajnie widzieć podobieństwa, każdemu lepiej, gdy może coś szczególnego dzielić z innym człowiekiem, nawet takiemu frustratowi jak mi.
napisał do mnie zupełnie obcy chłopak (facet? w tym wieku ciężko się zdecydować) z dotąd mi nieznanego powodu, który podejrzewam, że łatwo zgaduję, ale nie o to tym chciałam. fakt jest taki, że nasz bohater ma wydaną płytę na swoim koncie i z tego powodu trafiłam na wywiad z nim na jednym z blogów i wczytałam się. wywiad obszerny, odpowiedzi formułowane językiem jakby były pisane pode mnie, odbieranie dookólnego świat (zajebiste słowo: "dookólny", wariacko wygląda) tyż podobne. i tak sobie pomyślałam: co z tego? podobni sobie ludzie często mijają się na ulicy i pewnie mogłyby z tego wychodzić niezłe znajomości, ale podobieństwo to nie jedyne spoiwo znajomości. samotny człowiek nie może przestać być samotnym tylko dlatego, że ktoś do niego pasuje w kilku kwestiach. znam ludzi, pary, przyjaźnie i koleżeństwa, które jak szybko się zaczynały, bo "jesteśmy tacy podobni", tak samo szybko budziły niesmak po odkryciu różnic nie do pogodzenia. w przypadku naszego bohatera naszą różnicą jest (jak przypuszczam) sam fakt, że nasze wyobrażenia wspólnej relacji mogą się dość znacznie różnic, ale są też takie osoby, które zostały zawiedzione, wykorzystane, porzucone czy nawet pobite.
trzeba umieć doceniać samotność. ja lubię swoją. mam swój świat skrojony nie do końca na miarę, ale zaspokaja większość potrzeb. jasne, że czasem brakuje wrzawy i atmosfery, jaka jest tylko w dobrej kompanii, ale i to się zdarza. czasem brak czasu, czasem z wyboru, ale fajnie jest być samemu. można pomyśleć, choć czasem myśli niemal aż wariują.