idzie do pracy w piątek, na piętnastą, albo wcześniej. jest kelnerem, w porywach barmanem. kończy pracę różnie, zazwyczaj koło drugiej w nocy. ma drugi etat, zostaję tam na nockę na recepcji. w sobotę wstaje i znowu pracuje do wieczora. nocka, niedziela, nocka. wraca do domu w poniedziałek, martwy. nie nadaje się do niczego, zmęczony, wkurwiony, drażliwy. nie może zasnąć w dzień, odpada jak wracam z pracy, nie ma go mentalnie ani trochę. we wtorek ma na siódmą, wraca po nocce w środę. w środę jest już trochę bardziej do ludzi,a w czwartek to w ogóle bajka, ma wolne. w czwartki jest mój, w czwartki jesteśmy rodziną.
no, chyba, że mu wymyślą szkolenie, wtedy leci do pracy.
bo to jest gastronomia panie jarku, pan rozumie!
nie ma go. nas nie ma. z jednej strony mi go cholernie brakuje, ale z drugiej jak jest daleko, to mogę sobie wyobrażać,
że jest taki jak kiedyś.