trzy.

piątek. dwudziesta trzecia siedemnaście. 

piękna, klimatyczna kawiarnia. zupełnie inna niż te, w których gustowała. 

siedzieli przy stoliku w kącie sali. w tle cicho leciała spokojna muzyka.

Ona w długiej, eleganckiej, czarnej sukni. przyodziana w uśmiech. najpiękniejszy jaki ma.

On w klasycznej, ale sportowej marynarce, zapatrzony tylko w Nią. 

przed Nimi stały świece, lampki z czerwonym winem, talerze z wykwintnymi daniami. 

ale to było nieważne. 

liczyło się tylko ich spojrzenie, delikatne gładzenie się po dłoni.

Miłość. 

która biła od nich na kilometry. 

czuła, że to jest ten moment, że zaraz padnie to magiczne pytanie.

pytanie, które sprawi, że na nowo będzie najszczęśliwszą kobietą na świecie..

obudziła się nagle. rozejrzała się. 

na stoliku lekko tliła się świeczka. 

nie była w pięknej restauracji, ale w swoim pokoju. 

nie miała tej pięknej sukienki, tylko stare wyciągnięte dresy i t-shirt. 

nie była przyodziana w uśmiech, ale jej powieki były zapuchniete od płaczu..

zrozumiała, że to wszystko to był sen.

jeden z piękniejszych jaki ostatnimi czasy miała.

sen, który obudził w niej najgłębiej skrywane emocje. 

usiadła na łóżku, a łzy powoli zaczęły wydobywać się z oczu.. 

po cichu szeptała dwa sformułowania..

'wybacz mi'..

'kocham Cię"..