Nazywam się Paula. Moja przygoda z Brazylią zaczęła się w nieciekawy sposób. Idę teraz do liceum w Brazylii. Jestem Polką. W 1 gimnazjum już sięgnęłam po narkotyki. Zaczynało się to stopniowo, na początku jakieś słabe, ganja itd. Później kokaina i to gorsze bagno. Myślę, że chociaż trochę o tym słyszeliście, to jest okropne. Cieszę się, że mogę tak mówić okropne, okropne, kiedyś to było moim bogiem. Tak więc, do Brazylii wyprowadziłam się pod koniec 1 gim. Rodzice stwierdzili, że nowy kraj pomoże mi odciąć się od tego świata, od tych znajomych, narkomanów, dilerów. Ojciec znalazł sobie tam robotę. Na początku się mylili na miejscu również znalazłam dilera, który załatwiał mi tzw. "zioło" . Postanowili że pójdę na odwyk. Nie chciałam tego, będąc ciągle zjarana, miałam wszystko gdzieś. Zaciągneli mnie tam siłą. Zaczynało pomagać. Co prawda czasami zajarałam, ukrywając przed rodzicami. Po 2-3 miesiącach odstawiłam na dobre narkotyki. Do teraz mam czasami wizyty z psychologiem. Próbuję wracać na dobre do normalności. Teraz już zaczeło obchodzić mnie to jak ja wyglądam, czy mam na sobie czyste ubranie czy nie. Kiedyś było mi to całkowicie obojętne. Jak już wiecie jestem Polką, ale nie kibicuje Polskiej reprezentacji, tylko tu, tej miejscowej. Bywam na meczach Santosu często. Jak każda nastolatka ukrycie kocham się w Neymarze. W pokoju mam dużo rzeczy z jego podobizną. Plakaty itp. Kiedyś przyjechał autobus reprezentacji i ja jak inni fani stałam, żeby poprosić czy o autograf czy o zdjęcie, wiadomo. Mam długie blond włosy i jestem szczupła. Mam 165 wzrostu. Z autobusu wychodzi Neymar, ja zapatrzona w Niego, wołam go żeby zrobić sobie zdjęcie, podszedł. Zdjęcie i autograf i jestem zadowolona. Autograf pisał dziwnie, zakrył ręką, nie rozumiałam, ale byłam tak w Niego zapatrzona, że mógł pisać co chce i jak chce. Nawet nie zauważyłam jak już podawał mi autograf, lekko mnie poklepał i wyszczerzył ząbki, zrobiłam to samo i odeszłam od tłumu. Na mojej karteczce nie był napisany autograf, a jakiś krótki tekst i numer telefonu. Język, w którym posługiwali się tubylcy nie był mi obcy, znałam go niczym Polski. Przeczytałam karteczkę, na której napisane było " Autograf dostaniesz, jak zadzwonisz, tylko Ciii ;-)" i podany numer. Poszłam na mecz kolejnego dnia, już inaczej patrzyłam na Neymara, ale wstydziłam się dzwonić. Myśląc racjonalnie, miałam dużo wątpliwości co do tego telefonu. Postanowiłam, że w przerwie meczu napiszę mu po prostu sms-a. Pierwsza połowa, podsumowanie 1 punkt dla Santosu, wspaniale. Okej, zaczęła się przerwa, miałam tremę. Każdy mówi że piłkarze też ludzie, nie potrafiłam. W końcu zebrałam się i napisałam " powodzenia w drugiej połowie ! ;-) " Zwykły sms, nawet się nie podpisałam. Nie otrzymałam odpowiedzi, ale nie zmartwiłam się, może nie miał jak odpisać. Tyle z tego tematu. Nie wyobrażałam sobie tego, że mam do Niego numer. Nawet chciałam się podpisać " Ta blondynka od autografu" ale skąd mogłam wiedzieć ile było tych blondynek ? Zrobiło mi się bardzo smutno. Koniec meczu, 1:1. Wyszłam przed stadion, szłam sobie powoli. Niedaleko była ławka, więc postanowiłam, że wstąpie do sklepu po picie i usiąde. Pani sprzedawczyni chciała poprawić mi humor, ale jej się nie udało. Siedziałam na ławce, tak siedziałam i myślałam co się wydarzyło od 1 gimnazjum. Z narkomanki zmieniłam się w normalną dziewczynę. Nagle jadący czarny samochód sfolgował, był to typowo sportowy samochód. Z zaciekawieniem próbowałam dojrzeć w przyciemnionej szybie kto to. Oczywiście na marne, ale po chwili szyba uchyliła się. Zobaczyłam najpierw fullcap, później okulary, a na końcu boskie usta. O nie, to chyba Neymar, zamurowało mnie. Dziękuję za doping i te powodzenia na drugą połowę - powiedział z uśmiechem właściciel pojazdu. Wsiadaj - zaproponował Ok- udało mi się w zachwycie powiedzieć. Musiałam się ogarnąć. Wsiadłam do samochodu, szyba od strony kierowca była już zamknięta. Chłopak zdjemował właśnie czapkę. Okulary na sekundę zsunął z nosa i zapytał: