Ten nowy rok zaczęłam brązem bo myślałam, ze coś zmieni. Myślałam, że będzie lepiej, ale nie. Nie jest lepiej, mamo. Nie jest okej. Nie jest okej.
Chcę już lato i ciepłe deszcze i burzę. Będę biagać w baletkach po deszczu i udawać, że jestem wolna. Nikt mi nie odbierze marzeń. Chcę kraść kawę z automatu z Noemi i uciekać przed milicją, skakać po dachach i wchodzić na drzewa. Chcę wiecznie śnić. Nie chcę dorosnąć.
Wczoraj źle się czułam i czuję się nadal. Za dużo tabletek się nałykałam. W głowie mi się kręci i uginają się pode mną kolana. Mama nie wróciła od wczoraj do domu. Chyba się martwię. Czy się martwię.? Nie wiem. No chyba. Ale przynajmniej mogłam swobodnie płakać i krzyczeć i nikt nie uspokajał mnie na siłę. Oczka mnie bolały i piekły policzki. Nie pojechałam do szpitala.
Wszystko co kojarzy się z dzieciństwem przywołuję i chcę to zatrzymać - przy sobie, w sobie.