photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 10 STYCZNIA 2014

Ballet.

BALETOWE AUSCHWITZ. 
Ludzie widzą tylko to co chcą, aby ich oczy ujrzały. 
Widzą piękne, chude dziewczynki w różowych sukienkach, które unoszą się na scenie jak małe piórka. Wydaje się, że płynne ruchy nie sprawiają im żadnego problemu, jakby to była ich codzienność. Wydawać by się mogło, że są szczęśliwe. To tylko spektakl. Tu trzeba grać. G r a ć swoją rolę. Uśmiechać się ładnie i pozorować lekkość, prezentować piękność. Kłamstwo. Iluzja. Miraż. Sztuczka. 
Czy dacie się nabrać...?
Szczęśliwość tu nie jest prawdziwa. Wszystko jest jak mydlana bańka. Na chwilę, do czasu, gdy opuścicie mury szkoły. My znamy prawdę. My, tancerki tańca klasycznego.
Już od pierwszego dnia przysięgamy, że będziemy mówić o tej szkole tylko dobre rzeczy. Dziś, ja złamię te zasady i postaram się przybliżyć Wam moje życie z punktu tak zawanej baletnicy.

Godzina piąta rano. Miasto śpi, a mnie mama zawozi właśnie na lekcję tańca klasycznego. Zawsze mamy być 30 min. przed czasem. Gdy jesteśmy na miejscu mama całuje mnie w policzek i mówi:"baw się dobrze". Ona nie zna prawdy. Myślę tylko ironiczne "jasne" i wysiadam uśmiechając się. Teraz stoję przed solidną bramą. Tam, w środku nikt na mnie nie czeka. Kiedy miałam 5 lat mama zapisała mnie do tej szkoły bo zawsze marzyła, by mieć córkę baletnicę. Nie wiedziała, że tym robi mi krzywdę. Pierwszy dzień był pełen ekscytacji, ale i niepokoju. Nowe znajomości, nowa szkoła, nowe wszystko. Rygor był wprowadzany już od pierwszego dnia. Po tygodniu wszyscy chodzili jak w zegarku. Ile krzyków było o to, że w baletowej w rozpuszczonych włosach nie można, że tylko w koku, że bez makijażu. Oczywiście byłyśmy malutkie i żadnej by bunt nie przyszedł do głowy, nawet przez myśl nam to nie przeszło. Dopiero później, kiedy odkryłyśmy, że mamy swój rozum zaczęły się krzyki i płacz. Codziennie toczyłyśmy walkę. Miałam piękne, jaśniutkie blond włoski i chciałam się nimi chwalić - nie ma co się oszukiwać. Na nic się to nie zdało. Jedno wezwanie rodziców do szkoły, drugie, trzeciego już nie było bo dyrekcja zagroziła, że mnie wyrzucą, a razem ze mną moje koleżanki. Poległam. Następna moja akcja. Nie minął miesiąc, ale ja musiałam. No MUSIAŁAM. Stołówkowe żarcie nie zachwyca. Wszyscy się zmuszali i łykali. Ja oczywiście musiałam być inna i wrzucałam wszystko do woreczka, który miałam w kieszeni od bluzy. Było lato, a ja wyskoczyłam w bluzie. Zwróciłam uwagę wszystkich, więc byłam pod stałą obserwacją A.C. No i kiedy sobie tak wrzucałam to jedzonko do kieszonki, profesor cały czas na mnie patrzyła, a ja - głupia nawet nie raczyłam spojrzeć w jej stronę. I oberwałam. Mama była załamana i mówiła, że ją zawiodłam, że jak mogłam, że ona za to płaci, a ja wyrzucam. Przejęłam się, było mi wstyd. Tu skonczyło się niejedzenie i zaczęło się jedzenie, a później wymioty. Dwa litry wody na dzień i jakoś się żyje.
Chodząc na ulotki poznałam ludzi, którzy pracują w restauracji. Są to ludzie dorośli, z doświadczeniem życiowym i może mi się tylko wydaje, ale oni po prostu się lubią. Są dla siebie mili...tam panuje zupełnie inna atmosfera, niż w baletowej. W szkole nie ma czegoś takiego jak żart, a spróbuj tylko powiedzieć brzydkie słowo. Nie ma miejsca na zabawę. Nie ma miejsca na życie. Cały dzień mam z góry zaplanowany. Wszystko jest z góry określone. Nawet mamy wyznaczoną mimikę twarzy na scenie. Dzielimy się na takie, które płaczą więcej i na takie, które płaczą mniej. Płacz jest tu na porządku dziennym. I nikt Ci nie pomoże. Jesteś tu sam/a. Co z tego, że otacza Cię jakieś 100 pozostałych uczniów. Tu trzeba liczć na siebie i tylko na siebie. Trzeba uważać bo "koleżanki" próbują Cię wygryźć. Nie wolno ufać nikomu.

Każde nasze osiągnięcie, najmniejszy sukces jest ostro krytykowany do tego stopnia, że przestaje on być dla nas sukcesem. Jeśli się źle czujesz to oczywiście zgodnie z prawem możesz udać się do pielęgniarki, ale nie polecam. Boli Cię głowa.? - napij się wody. Słabo Ci.? - napij się wody. Chce Ci się wymiotować.? - napij się wody... tyle w temacie opieki medycznej naszej szkoły. Zwolnienie lekarskie może trwać maksymalnie dwa dni i co z tego, że lekarz napisał, że tydzień - nikogo to nie interesuje. Kiedyś bardzo nie chciałam ćwiczyć. Wracałam właśnie z 5 mniutowej przerwy (innych tu nie ma) i zobaczyłam róg, z kamienia czy czegoś podobnego...uderzałam w niego nadgarstkiem tak długo, aż nie zrobił się fioletowy. Szpital, te sprawy. Zwolnienie na dwa dni.
Wchodzę do środka, wita mnie "wujek", tzn. woźny. Na panią od sklepiku i na panią sekretarkę mówimy ciociu. Śmiesznie, ale robi to dobre wrażenie, że cała szkoła to jedna wielka rodzina. Niestety jest zupełnie odwrotnie. Idę się przebrać, na to też mam określony czas - 5 minut. Robię koka, tak by żaden włosek nie wystawał - w przeciwnym razie wylecę z sali z hukiem. Kiedy jakiś nauczyciel przechodzi, nie ważne co w danej chwilii robimy trzeba wsatać, powiedzieć "dzień dobry" i się ukłonić. Zrobiłam to. Zakładam baletki i idę na salę w błękitnym odcieniu. Zaczynamy rozgrzewkę, która trwa do godziny 12.00, potem mamy 5 min. przerwy. Zakładamy pointy i znów rozgrzewka, a potem taniec lub przygotowania do spektaklu. O godzinie 22 mama po mnie przyjeżdża i czuję się wolna.
Tak to wygląda, wtedy, kiedy nie ma mnie na ulotkach. Jeśli pracuję to o 5 jestem w baletowej przez godzinę, a potem jadę do pracy. Pracę kończę zazwyczaj o 15.30, więc za nim mama odbierze mnie z Rataj i zawiezie znów do baletowej jest godzina 17. W takie dni muszę zostać w szkole dłużej, ale to niewiele zmienia bo i tak wychodzę jako ostatnia. Uważajcie na nogi, patrzcie pod nogi bo węże wypełzające z sali mogą owinąć się wokół waszych kostek i upadniecie. I nikt nie poda wam ręki. Kto się podniesie.? Niewielu. 

Co do diety to im mniej jedzenia, tym lepiej. Nieważne ile ważysz, ile schudłaś, jak bardzo się starasz. Nie wstyd Ci tak wyglądać.? Słyszałam, że kupiłaś ostatnio batonika. Z tym tłuszczem na salę wchodzić...

Warto jeszcze wspomnieć, że z panią od matematyki rozmawiało się ciężko, a właściwie lepiej pogadać z podłogą niż z nią. Tak samo by to wyglądało. Ty mówisz i właściwie nie wiesz czy ona Cię słucha, czy się zastanawia. Ludzie potrzebują rozmowy, a ona patrzy na Ciebie jak na debila i serio, na końcu dajesz sobie spokój bo każdy ma jakieś granice wytrzymałości.

Niedługo zacznie się rekrutacja... Szkoda mi tych małych dziewczynek, które nie wiedzą co je czeka... Nie wiedzą, że odbiorą im całą radość z tańca. Nie wiedzą, że już niedługo codziennie będą płakać w poduszkę. Uglegają złudzeniom. Do szkoły przychodzi jakieś 200 uczniów. Połowa z nich zalicza egzamin wstępny i dostaje się do szkoły. Jeśli się im poszczęści 9 skończy szkołę. Reszta nie da rady i ich wyrzucą lub odejdą z własnej woli.

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika narkolepsjaa.

Informacje o narkolepsjaa


Inni zdjęcia: rapowe katharsis swiatowatpliwosci1465 akcentova:) dorcia2700Wędrowcy elmarB. chasienkaJA I MOTYL *RUSAŁKA PAWIK* _1 xavekittyx487 mzmzmz#1009. niepoprawnaegoistka:) dorcia2700bghghyghj fkurw