Święta raczej mało zaskakują, skoro są co roku. Tracą swoją megię, a brak śniegu im nie pomaga. Ja znowu mało świątecznie się czułam. Koniec wigilii miło spędziłam w swoim pokoju, który był pewnego rodzaju prezentem. Ciemno fioletowe ściany, fioletowe lampki, wielkie czarne łóżko i czarna pościel, czerwone zasłonki i podłoga. Kolory poniekąd żałosne, a ich zestawienie hiperbolizuje mój przesadny smutek..
Siedząc na wielkim parapecie, popijając wino (bardzo dobre na serce), oświetlona na fioletowo zamknęłam się na klucz i nie chce wychodzić. nie czułam świąt, szybko mi przeminęły, więc tutaj też nie będę udawać. Przyznam, że jeszcze do jakiegoś czasu plany na ten okres były zupełnie inne, a później zbyt mało było siły, żeby wymyśleć cokolwiek innego. Czasami denerwuje mnie siła, z jaką niektórzy ludzie mogą panować nad naszym losem.
Wiesz, lubię wieczory
Lubię się schować na jakiś czas
I jakoś tak, nienaturalnie
Trochę przesadnie, pobyć sam