..you should have seen it in my eyes.
Siedzę w środku całego chaosu. Zapisane kartki książki mego życia - najchętniej większość z nich bym spaliła. Wiele zdań bym zmieniła, poukładała inaczej niektóre historie, cofnęła pewne słowa, podmieniła dialogi, narracja byłaby różna od tej obecnej, odebrałabym główne role, byłą bardziej obiektywna, odjęłabym trochę pikanterii, dodała więcej spokoju, pominęłabym wątki niezbyt chwalebne. Chętnie też przeczytałabym zakończenie, tak, jak to zawsze mnie ciągnęło czytając dobrą książkę. Ale nigdy tego nie robiłam, nie wiem więc czemu teraz miałabym chcieć, ale tym razem strach jest o wiele silniejszy, i trudniej się powstrzymać, itak bardzo bym chciała wiedzieć, być wreszcie spokojna.. Ale akurat w tym wypadku jest to niemożliwe.. Trudno pisać swoje życie, i potrzebuję pomocy, bo boję się przyszłości, boję się tego co było, boję się tego co wydarzy się za chwilę, boję się pisać kolejne zdania, boję się błędów, które popełnie i nienawidzę tych, które popełniłam. Najchętniej spaliłabym to wszystko..
A jednocześnie, już raz zaczęłam od nowa. Teraz mogę znowu. wystarczy to wszystko rzucić gdzieś, i zmienić się. Chciałabym być lepsza, a czyż nie jestem jedyną osobą, której potrafię dać kolejną szanse? Ba, jestem także jedyną, której potrafię dać tych szans mnóstwo.
Ale tylko dlatego, że nie mam innego wyboru. Nie mogę siebie znienawidzić, byłaby to czysta autodestrukcja, a na tyle jeszcze nie upadłam, by nie móc się podnieść.
Biegam przez noc, tańczę na ulicach, idę po ciemku,
skaczę nieuważnie po nierównej drodze, kłądę się
nago na posadzce,
robię dziwne rzeczy, by uwolnić się od umysłu,
by wrócić, by przestać.
Nie wolno igrać z ogniem, każdy ma granice,
ludzie mają uczucia.
Nie wszystko
uchodzi na sucho. Nie wolno mi tak.
W środku płaczę nad sobą i
chyba jako jedyna wciąż mam dla siebie jakąś nadzieję..