Prawie miesiąc temu skończyłam 22 lata.
Pewnie nie ma już tu nikogo, kto pamieta 14-letnia mnie pojawiająca się tu codziennie z bilansami.
8 lat minelo, jestem zupełnie inna osoba, a jednak cały czas jest we mnie jeszcze bardzo żywa przeszłość.
Zycie mija mi w beznadziejności. Niby tyle powodów do radości, a jednak nieustannie wszystko widze w czarnych kolorach. Leczę się psychiatrycznie (w koncu, to powinno się wydarzyć już lata temu) i jasne, leki pomagają. Nie mam mysli S. i codziennego załamania. Ale jakby się mnie ktoś spytał, hej, chcesz się urodzić? to nie pchalabym się na ten beznadziejny świat.
Chciałabym tu kiedyś przyjść, napisac słuchajcie, da się, jestem szczęśliwa, kocham siebie i życie, jak mi się udało to każdemu sie uda!. Ale z każdym rokiem mojego zycia tracę te wiarę coraz bardziej...