Jeżeli chce ktoś poczuć prawdziwą magię bloga i ogarnąć, jak można wpłynąć na kogoś, chociaż spróbować, a można to zrobić w łatwy sposób, choć nie polecam, ponieważ to jest manipulacja emocjami osób, w jakimś stopniu wrażliwych. Jeżeli ktoś chcę to napiszę, co i jak. A jak ktoś nie chce to po prostu sobie przeczytajcie, jeżeli macie ochotę. Dla chcących: włącz powyższy filmik. Po zakończeniu włącz poniższą piosenkę i zacznij czytać. Nie jestem pewny, że poruszy to kogokolwiek, nawet nie mam takiego zamiaru, bo piszę to przede wszystkim dla siebie, ponieważ za kilk lat będę chciał powspominać, czytając to wszystko, co przeżywałem i przeżyję. Oby jak najlepiej przeżyć.
Nie piszę tego z uśmiechem na twarzy. Nie ma tego promyka w oczach, co kiedyś. Ostatnimi czasy zauważyłem coś bardzo interesującego, albo i dla mnie przerażającego. Normalnie bym nie zwróciłna to uwagi, ale sytuacja wydarzyła się poraz trzeci, nie w ciągu roku lecz od trzech lat, co rok. Nie zwracam w tej chwili większej uwagi na daty, które przewijają się w kalendarzu, na te które wspominają trudne chwile. Zauważyłem to coś kilka dni temu, mówiłem już o tym Adze, że to naprawdę dziwne, iż 28-29 października (pod koniec tego miesiąca), doświadczam wydarzeń mających na mnie okropnie silny wpływ, na część emocjonalną mojej psychiki. Jechałem tramwajem i zastanawiałem się nad tym ile trudności mam za sobą, że aż dziwne że jestem tu i teraz, jak wiele się nauczyłem przez te momenty. Trzy lata temu straciłem najważniejszą osobę w moim życiu, niestety, bo niestety, było to we wrześniu, a 28 października wziąłem papiery z mojego technikum, ponieważ wyszły rzeczy, których było mi wstyd, tak jak moja orientacja seksualna, odwrócili się ode mnie ludzie, przyjaciele zostawili, rodzinne problemy i wyjazd z miasta, odcięcie się od ludzi w jakimś stopniu, później było tylko gorzej...Przetrwałem, ale to sprawiło mi niesamowicie wiele bólu psychicznego, jak i fizycznego. Miałem dość życia. Było źle.
Dwa lata temu, 28-29 października miały miejsce kolejne sytuacje, o których sam zapomniałem. Człowiek popełnia w życiu wielu głupich wyborów, podejmuje się decyzji, nie myśląc o konsekwencjach jako nastolatek. Myślę, że każdy ma za sobą pewne wydarzenia, których nie zrobilibyśmy już na dzień dzisiejszy. To nic, jak głupie doświadczenie, choć tak naprawdę nie jest głupie, bo uczymy się wtedy najwięcej i zauważamy, że to my popełniamy błędy. Nie ma co wyliczać innych i kpić, ponieważ każdy miał i do pewnego czasu jeszcze niektórzy będą mieli coś na sumieniu, prawda zawsze wychodzi na jaw, może nie od razu, ale nawet po kilkunastu miesiącach/latach. Wtedy właśnie wróciły pewne myśli. Ale z pomocą bliskiej mi osoby uświadomiłem sobie, że "co było, to było, a teraz jestem innym człowiekiem, czas leci i zleciało wiele, nauczyłem się sporo, czas zmienić podejście, to najlepsze wyjście w tej chwili, a nie tchórzostwo, brak honoru itp.
Aż sam się sobie dziwię, że w tej sytuacji potrafię myśleć trzewo i pisać, coś co samo mnie wzmacnia. Pamięć. Racjonalność tego, co robię i piszę. Rozum wygrywa z emocjami.
Dzisiaj mamy 29 paźdzernika i znowu się stało. Przewidziałem, że coś złego się wydarzy.
Pojechałem z Damianem oraz moim najukochańszym psem do weterynarza. Niby nic, a jednak człowieka, który coś takiego chociaż raz doświadczył, poruszą takie rzeczy. Wszedłem do weterynarza, a jego mina nie była zbyt radosna. Nie minęło 10 minut, musiałem zostawić psa w pomieszczeniu, a ja wyszedłem i się załamałem. Nie jest mi łatwo. Mam go tak długo, pokochałem go, jest dla mnie jak młodszy brat. Nie traktuję go jak zwierzę, tylko jak duszę, która ma uczucia i też myśli, lecz nie mówi, tylko szczeka. Dowiedziałem się, że idzie w jednym kierunku. Niby można go utrzymywać na lekach, ale pies się męczy, a ja widzę że on chce żyć. Znam go, tak jak siebie. Widzę w nim ten charakterek. Widzę cząstkę siebie i wiem, że zawsze mnie rozumie.
To jakaś klątwa, nie wiem jak to nazwać. Po prostu dziwne, że co roku coś dzieje się pod koniec października. Bałem się i miałem czego... :(
Łzy, cisza, muzyka, spokój. Muszę się do tego przygotować, nie będzie łatwo. Czuję się, tak jakby umierała cząstka mnie. Jak mój pies Misiek czuje się źle, to ja też. Mi również się pogorszył stan zdrowia, jutro idę do lekarza rodzinnego, mam nadzieję że dostanę skierowanie na usg. Niby żyję jakoś daję radę z bólami, są codziennie odczuwane przez moje ciało. Dam radę, wiem o tym, ale załamać się czasami trzeba, by coś zrozumieć ważnego. Ech...Nadchodzi ten dzień. Muszę się nim nacieszyć...;(
Ból.
Założyłem w końcu instagrama, tam więcej zdjęć:
MaksRutkowski
Tutaj możesz mi zadać swoje pytanie (nawet anonimowo)
http://ask.fm/MaksRutkowskiOfficial