Chyba powoli zaczynam czuć, że to szkoła. Pierwsza ocena w tym roku szkolnym i to jeszcze ze znienawidzonego przedmiotu, czówreczka rzeźby na rozpoczęcie, jakie to cudowne. Jak bardzo motywuje. No i nie zakończyłam dnia w szkole takim wkurwem jak zazwyczaj po trzech lekcjach rzeźby. To nic, że byłam i wciąż jestem cholernie zmęczona. Jutro czuję, że obudzę się z zakwasami po dzisiejszym dźwiganiu książek. Może chociaż będą jakieś pieprzone efekty na ciele. Dobrze też, że jutro cudownie luźne lekcje, tak bardzo fajnie.
Nie wytrzymuję z moją głową. Z myślami, z uczuciami, wspomnieniami, z budzeniem się w nocy i myśleniem o tym, o czym w ogóle już nie powinnam dawno myśleć. To wszystko jest pokurwione. Czasem najchętniej bym wyłączyła mózg, ale szkoda, że nie istnieje taka funkcja. Byłoby to tak bardzo wygodne.
chyba potrzebuję pieniędzy...