Chyba naprawdę jest coś ze mną nie tak. Jedynie co widze w swoich oczach, to smutek. Wyniszczam się. Na własne życzenie. I jakoś nie chce mi się tego zmieniać. Ale.. Chcę już ten pierdolony piątek. Chcę Tam pojechać, chcę się dobrze bawić, ale bez przesady, chcę porozmawiać, wyżalić się, wypłakać może. A później na drugi koniec Polski. Tam też odpocznę. I szczerze.. Nie wiem czego mi brakuje. Czegoś napewno. Jedna wielka pustka.