Tak wyglądam kurwa.
Wpierdalam jak pojebana. Jestem za słaba na baletnice. Podchodziłam do niej trzy razy i zawsze drugiego dnia miałam napad. Przy moim trybie życia nie da się jej zrobić kurwa, to jest fizyczna niemożliwość..
Więc rozpoczynam ABC. Może chociaż to mi się uda. Jutro pierwszy dzień, bo dzisiaj oczywiście znowu się obżarłam.
Mój chłopak, z którym spędzałam cały swój czas poszedł do pracy. Cieszę się, że jest samodzielny, robi się niezależny. Ale nie ma go przy mnie przez cały dzień, a ja praktycznie zerwałam kontakty ze znajomymi, poświęciłam się związkowi. Nie żałuję tego, bo przy Nim jestem szczęśliwa i nigdy nie zakładałam planu B, bo życie takie nie jest i myślę, że to chore robić sobie plany B, będąc z kimś.. Piszę trochę od rzeczy, nieskładnie, nie wiem... To smutne, kiedy siedzę cały dzień w domu i wpierdalam, po czym czuję się okropnie, więc chcę wyjść wieczorem i upić się, zapomnieć, zabawić, pośmiać, pogadać.. nikogo nie ma. Umówiłam się wczoraj z koleżanką. Wprawdzie ona już była z innymi, ale pozwoliły mi do siebie dołączyć. Wyglądałam pięknie, miałam ładne ubranie, ładny makijaż i odliczone pieniądze w torebce, na papierosy i wódkę. Chciałam do niej zadzwonić, żeby spytać gdzie są, bo chciałabym do nich teraz dojść.. Ale cały czas nie odbierała ode mnie telefonu. Nagraj wiadomość. Napisałam jej sms ''To miłe, że nie odbierasz. Już wam nie przeszkadzam.'' . Jeszcze nie raczyła mi odpisać.. Oczywiście próbowałam dzwonić do innych koleżanek, ale wszystkie ''były już umówione'' albo ''nie mogły''. Napisałam do chłopaka, że czuję się źle i wyjaśniłam dlaczego.. Jedyne, co potrafił mi napisać w przerwie od pracy to ''musisz sobie poradzić''. Kurwa, tyle to sama wiem. Tego dnia podjebałam wódkę z barku i upiłam się w swoim pokoju.
To chujowe, pierwszy raz tak się czuję. Zawsze albo było dużo znajomych, albo nie było nikogo, w ogóle. W obydwu przypadkach potrafiłam się dostosować do sytuacji. A teraz? Jestem i jednocześnie nie jestem samotna. Mam Jego, więc nie jestem samotna z teoretycznego punktu widzenia. A przecież nie mam do kogo ust otworzyć, z nikim się nie widuję, siedzę w domu cały dzień (już ryczę, a dopiero co zrobiłam makijaż), nikt nie chce ze mną wyjść i wszyscy wymyślają nieprawdziwe powody niemocy zobaczenia się ze mną.. Siedzę w fotelu wpierdalając kolejną słodycz mimo odruchu wymiotnego i wypchanego brzucha, patrzę tępo w telewizor, gównodajnia, otwieram laptopa, nic, nic, nic, sprawdziłam pocztę, sprawdziłam fejsa, sprawdziłam kwejka, demotywatory, joemonster, mistrzów, wiochę, pudelka, każdy shit kurwa, a czas stoi w miejscu. Ana, tylko Ty zawsze byłaś przy mnie i nigdy mnie nie opuszczałaś. Przepraszam, że Cię odtrąciłam. Uwierz mi, że czasami chciałabym zamrozić mojego faceta i pobyć z Tobą, sam na sam.. może na zawsze... po grób.