Ta historia zaczęła się jak każda inna o miłości . Najpierw wielkie uczucie , czułe słówka , nadzieja że to właśnie to .Nagle czar pryska pojawia się rzeczywistość w szarych odcieniach i myśli, o których lepiej nie myśleć . Ciągłe łzy za każdym razem gdy kolejna spada ma się nadzieję że to już ostatnia, bo przecież kiedyś skończyć się muszą . ale jak na złość jest ich coraz więcej . Każdego dnia udaje się silną , że to co było nie wróci. Jednak każdy powrót do domu powoduje smutek , te ściany przesiąknięte żalem. Co noc wspominasz te chwile kiedy uśmiech gościł na Twych ustach i nagle czujesz że poduszka cała we łzach, nie radzisz sobie już zaś myślisz o najgorszym. Przyjaciele też mają dość ciągłego wysłuchiwania jak to cierpisz. Nie rozumieją tego bólu. A Ty czujesz się się jeszcze bardziej sama i samotna.. Dni zlewają się , każdy wydaje się taki sam. I nagle czujesz że musisz coś z tym zrobić, ogarniasz się , wychodzisz i idziesz prosto do jego dzwi. Uśmiechasz się i nagle czujesz że warto było tak kochać, patrzysz prosto w jego oczy i szepczesz "kocham cie"... On podszedł i powiedział "czekałem na ciebie az przyjdziesz i powiesz mi to prosto w twarz" ... <3 Przytulił ja i powiedział Kocham cie mośkuuu <3 !!