photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 28 PAŹDZIERNIKA 2016

Ne me quitte pas.

- Uwierz mi, byłam dla niego w stanie zrobić wszystko. Znosiłam rzucanie słuchawką, upartość, najmojszość racji. Nawet tego jego cholernego Śmierdziela pałętającego wśród stert moich dokumentów, przez niego wiecznie porozrzucanych...I co? Zamknął drzwi. Rozumiesz? Tak po prostu wyszedł w jesienną pluchę i już nie wrócił...Nigdy. Zostaliśmy teraz tylko we dwoje- ja i jego kot w pustym mieszkaniu, z poduszkami pachnącymi jak on, z szemrzącym światełkiem w lodówce oświetlającym już na w pół pustą butelkę wytrawnego wina i ser pleśniowy żyjący własnym życiem. Tyle po nim zostało...-westchnęła Hope, zawieszając wzrok na kawiarnianym stoliku, tak jakby chciała wyryć w nim dziurę spojrzeniem. Świece otuliły ciepłem płomieni jej pobladłą z niewyspania twarz, wychudzone dłonie oparła o blat lepiący się od porozgniatanych z nerwów kostek cukru.

- Myślisz, że naprawdę kochał? Że wychodzi się trzaskając drzwiami bez słowa, kiedy...?-zapytała Susan, najlepsza przyjaciółka Hope.

- Wiem jedno. Wiele można znieść. Kiedy naprawdę...-przerwała, czując jak słowa grzęzną jej w gardle-...wtedy się po prostu do tego mieszkania wraca. Ze skruchą, palącą potrzebą zgody. Nie przez przypadek miłość nie unosi się gniewem, nie pamięta złego...Tylko pod jednym warunkiem: musi być prawdziwa.