Na zdjęciu ja i Inczuan z dawna temu.
Dzisiaj treniol na Inczu.
Na początku katastrofa! Poprostu nic nie szło - było strasznie.
Ale potem było lepiej. W sumie zaczęło się od bryknięcia a potem to już z górki. Zywo i do przodu.
Poskakaliśmy sobie tą standardową kopertke z kłusa i stacjonatke z 65-70cm. Był taki moment kiedy pan Andrzej podwyższył tą stacjonatke a myśmy z Inczem tak blisko pod podjechali i ojeju xD nagle się taka wysoka zrobiła że poprostu zawał na miejscu.
Ale potem było fajnie
xD Podobało się.
Na końcu to skakaliśmy już sekwencje - kopertka z kłusa + ta stacjonatka. No i było bardzo fajnie. Kłus też był w miarę - tzn. taki porządny - ale to dopiero tak pod koniec czy jakoś tak.
No ale cóż. Aż tak tragicznie nie było.
Teoretycznie jeszcze żyje. Ale tylko teoretycznie bo z praktyką jest troszq gorzej.
Na dworze zimno i pada. Brrrrr. Dzisiaj jak wracałam do domu z Sopotu to myślałam że zamarzne czekając na SKM a potem jeszcze na autobus. Było ciężko.
Odznaka, odznaka - zbliża się nieubłaganie. Na samą myśl w żołądku mi się przewraca, nie chcę wiedziec co bd potem.
Już wiem na kim jade. Tzn. może nie dokońca bo może się cos w kwestii skoków zmienić. Tak więc jadę na Inczuanie skoki, a na Araku ujeżdżenie.
Hmm może być ciekawie choć p. Andrzej stwierdził że lepiej trafić nie mogłam. Ja też mam nadzieje że z Arakiem się dogadam... i że wsiąde na niego troche wcześniej niż na 10 min przed odznaką.
No ale nvm. Dodatkowo liczę, że mnie Ewa gdzieś tam nie zabije za Arusia.
Nie no będzie dobrze - MUSI!!!!!
Lece.
Do historii i do pytań.
W piątek nie idę do szkoły i jade sobie na kunie. I p. Magda powiedziała że mam przyjechać jak się wyśpie. Tak więc jest super.
A jutro... no jutro to nie wiem czy w budynku szkolnym wyląduje... heh...
Na razie.
Tylko obserwowani przez użytkownika mia2801
mogą komentować na tym fotoblogu.