od jutra oczyszczam swój organizm z wszelkiego gówna które wciskałam w siebie, od dłuższego czasu mimo prób zerwania z tym. Teraz miałam okazję zjeść taki syty kawałek pizzy, ale siostra mimo tego że były jeszcze dwa inne wzięła akurat ten na który miałam ochotę, a że teraz mam okres to wpadłam w wewnętrzną wściekłość i odechciało mi się jeść, w sumie to dobrze, jest już późno, a pizza jest cholernie kaloryczna, a jak moja młodsza siostra chcę się tuczyć proszę bardzo, szkoda tylko że do niej to nie dochodzi jak wygląda... później będzie się męczyć z sobą, tak jak ja teraz. Chyba, że jej to nie będzie przeszkadzało, no cóż. tak czy inaczej. Zaczynam poważnie stawiać sobie warunki i pożądnie podejść do tego wszystkiego, muszę znaleźć w sobie tyle siły, żeby nie zrezygnować kolejny raz. OStatnio nic mi nie wychodzi, wszystko szybko staję się jedną wielką porażką, ale dosyć tego... wiem powtarzam to poraz setny, ale na prawdę teraz jak zjem coś więcej od razu czuję jak to rozchodzi się po moim ciele, jakbym przybierała kolejne warstwy tłuszczu.... obrzydlistwo! nie chcę się zapuścić, nie chcę jeść bezmyślnie, jak większość osób, muszę myśleć racjonalnie. Najgorsze jest to, że jak zacznę ćwiczyć to jak tylko dopadną mnie zakwasy, coś w mnie pęka i daje spokój, ale będę próbować aż do końca. MUSZĘ! CHCĘ! POTRZEBUJE TEJ ZMIANY!
Od jutra oczyszczanie:
DUŻO WODY (2L)
DUŻO ZIELONEJ HERBATY
ZERO CZEKOLADY
ZERO CHIPSÓW, FASTFOODÓW
DUŻO WARZYW, OWOCÓW
DUŻO ĆWICZEŃ!