Niby wkurzały mnie te diamenciki i w ogóle do mnie nie pasowały, a szkoda mi trochę było je zamalowywać na czarno. Ale nie żałuję. :D
Zapomniałam ostatnio wspomnieć, że na bibliotekoznawstwie mam naprawdę dużo zajęć, o dziwo. Większość mi nie koliduje, ale jak mi już kolidują, to big time. Z tego tytułu, seminarium pozostaje na razie jedną wielką niewiadomą. No i chyba jednak załatwię sobie ten IOS ze względu na chociażby egzaminy.
Do tego doszły mi jeszcze dodatkowe korki, ale dobrze płatne, więc zamierzam sobie jakoś poradzić. ;>
Fajnie, że jedne korki mam na jednym, a drugie na drugim końcu miasta... Gdyby nie to, to bym podwójnie w jeden dzień załatwiła, a tak to muszę kombinować. :D
Ogólnie od poniedziałku do czwartku jestem poza domem do jakiejś 18:00-19:00, i przeważnie od rana. A piątku na razie nie wpisałam sobie nawet w planie, bo niewiele wiem na jego temat.
Czasem robi mi się smutno z zupełnie bezsensownego powodu. Albo nawet w ogóle bez powodu.
Ach, te baby!
This is the golden age of something good and right and real.