NOWE MEBLE <3 <3 <3
Jestem taka szczęśliwa, że pozbyłam się tego starego biurka, które z łatwością wygrałoby wybory anty-miss biurek.
Mój pokój w końcu zaczyna wyglądać. Po pierwsze - mniej dziecinnie, po drugie - bardziej minimalistycznie. Ikeowska komoda to majstersztyk - ma na górze otwarcie z lusterkiem <3 I mogę sobie w niej wszystko ładnie pochować :D
Minimalizm stał się rzeczą dość ważną dla mnie ostatnio. Dzięki, Jutubie. Pozbywam się rzeczy: albo sprzedaję za pół-darmo, albo oddaję w ogóle za darmo. Chociaż skaner (a właściwie urządzenie, które kiedyś było wielofunkcyjne, ale papa drukarko) nadal mi zalega, bo już dwie osoby się nie wywiązały z odbioru... Część rzeczy oddałam też do świątecznych pudełek charytatywnych na Filologicznym. A dużo rzeczy po prostu wyrzuciłam, bo nie są mi potrzebne. I mam chyba z 8kg makulatury. A ile wolnych teczek! Trudno mi uwierzyć, że nadal trzymałam plakaty zespołów z Bravo... na co mi to?! Jestem też zadowolona z tego, jak uporządkowałam sobie w szafie i ilu rzeczy się i stamtąd pozbyłam... To był pierwszy krok do reszty czystek w moim pokoju, taki prequel, bo jeszcze przed kupieniem mebli.
A, i wielki ukłon w stronę Ady, która wytrwale złożyła moje nowe biurko, z moją tylko skromną asystą, nawet jeśli nie do końca działało! :3
Jak widać na zdjęciu - pod monitorem mam mały notatniczek, to moje takie "to do list", ale czasem też zapisuję tam rzeczy mniej pilne, które "ogólnie" mogłabym zrobić, a przeważnie po prostu o nich nie pamiętam.
Regał też ładnie uporządkowałam, kupiłam kilka nowych pudełek... Mega polecam te kartonowe z Ikei po 2zł - super ekonomiczne rozwiązanie i przez cenę, i przez pojemność <3 A karton jest na tyle gruby, że można sobie go pomalować (wiem, bo malowałam) na wzór wedle życzenia :D
A, warto też nadmienić, że przez te zmiany jestem spłukana ^^' Ale się załatwiłam, akurat na miesiąc największych wydatków! No regrets tho!
W ogóle to największym szokiem w tej zmianie jest fakt, że jak nagle mam wystarczająco dużo miejsca, żeby wszystko schować, to okazuje się, że wcale nie jestem aż taką bałaganiarą. I know, right?! :O
Co tam jeszcze... Aaaaa. OBRONIŁAM SIĘ. Jestem panią magister. Chciałabym podziękować... sobie i tylko sobie :) No, i może jeszcze pani z dziekanatu, do której zawsze miałam dystans, a wykazała się anielską cierpliwością! A, i oczywiście pani Prodziekan, która dwukrotnie przedłużyła mi termin złożenia pracy xDD
To następny wpis za 3 miesiące, hehe. Co najmniej. Cya.