Dumna z tych paznokci byłam bardzo. Aktualnie żałoba, bo połamały się w niwecz ale to akurat najmniejszy szczegół kładający się na moją dzisiejszą ZarazUmręNaKatar deprechę...
No nie czaję. Nie pojmuję, nie ogarrniam, nie rozumiem. Nie i już. A Czosowe koło zdałam na 4 a to oznacza, że taka aż głupia to nie jestem....
Wstaję (zmartwychwstaję) rano (w nocy)patrzę (łypię) na stos ubrań (na stos wszystkiego z szafy na fotelu) i tak by nie okazać strzachu podchodzę (podkradam się) i biorę się za nią.
Najpierw bielizna. Gładko poszło.
Później batalia z legginsami. Gdy już w końcu golony w obciasne odzienie przyodziane pora na coś, co by nery krzyże i inne jelita przed zimnem ochonioć. No to bokserka, koszulka ogólnie "coś pod spód". Upychanie bokserki w legginsach tak, by dupsko jeszcze większe nie było- nie da się.
Teraz poranna rozgrzewka, czyli gimnastyka przy zakładaniu jeansów na legginsy. Kto próbował, ten wie, kto nie próbował niech spróbuje. Centymetr po centymetrze, podskok po podskoku, kop w stół po kopie w krzesło jakoś się udaje, jeszcze tylko skręt szyi, look w dół i... Tak. Jest wielka. Ale będzie mi ciepło.
Bluzka. I jeszcze jakiś kardigan, bo w klasie może piździć.
A! No i ocieplacze na skarpetki. Muszą być.
Ok, pora wychodzić.
Kurtka z kilometra sześciennego waty i pluszu, szalik z 10 kilogramów wełny, czapka z polaru i wełenki, skórzane rękawice i jestem gotowa na spotkanie z -3 st. C.
I tak co rano (noc, bo 4.40 to przecież noc)
Myślę sobie: dbam o siebie, witaminy przyjmuję w postaci soków i owoców kiedy się da, ciepło się ubieram, nie marznę, ale też się nie upacam. Na pewno przetrwam. Ochronię się. Dam radę.
W środę kładę się spać pełna entuzjazmu dla nadchodzącego jutra, bo praktyki w przedszkolu.
Budzik. Zonk.
Wstaję (zmartwychwstaję) rano (w nocy)patrzę (łypię) na stos ubrań (na stos wszystkiego z szafy na fotelu) i tak by nie okazać strzachu podchodzę (podkradam się) i biorę do ręki pudełko chusteczek, i smarkajac czuję, jak coś z nad brwi przesuwa mi sie do nosa. Nie pochylam się z obawy, że głowa z pełnymi zatokami mnie przeważy i się przewrócę, niby umiem pływać, ale boję się, że w końcu utopię się we włsnej nosowo- zatokowej wydzielinie no i gardło boli kiedy oddycham. Serio. Wdech-ała-wydech, wdech-ała-wydech.
Zatoki zapchane, ale nos przetkany jak przy przedawkowaniu Sudafedu, Otrivinu, Soli Morskiej i Vicksa jednocześnie. Przy obiedzie nie rozróżniam czy akurat gryze ogóra czy ziemniora bo smak spoczywa w spokoju. Słuch zaraz obok bo zalega w uszach jak po dobrym balecie i o poprawie nie ma mowy póki smarkam.
No nie czaję. Nie pojmuję, nie ogarrniam, nie rozumiem. Nie i już jak można położyć się zdrowym i wstać tak cholerne przeziębionym?
A teraz sory, idę honorowo oddać smary.
PS.: Jeśli podczas czytania pojawiło się w waszych główach ptyanie typu "-3? To co zrobisz jak będzie -30?!"
Umrę.
Inni zdjęcia: Ja coooooooneZ przyjaciółką coooooooneNad morzem cooooooone;* cooooooone;) coooooooneJa cooooooone661. naginiiiNa tle jeziora coooooooneJa coooooooneMoja 18 cooooooone