ZDJĘCIE: Sępia Góra,lipiec 2011r.
Dzisiejszy dzień jakiś taki... Rano wyprostowałam włosy. Miałam na 9.00, ale przyszłam do szkoły na 8.00, okazało się, ze zabrali nam lustro z 2 pietra, w sensie że z łazienki damskiej, a my z Beatą chciałyśmy się rano pomalować, bo ja w domu nie zdążyłam, Beata też, no ale na szczęście na 3 było... Na lekcjach... jakoś tak nudnawo, znowu chce mi się spać, ale tam.... Na polskim i matematyce roznosiliśmy z Pawłem kartki wielkanocne do różnych instytucji u nas "w mieście" w imieniu gimnazjum... no i na języku polskim po świątach będziemy mieli lipę krótko mówiąc...
Moni znowu jest zła...
Do domu wróciłam przed momentem, żadnych górnolotnych przemysleń nie mam, trochę nauki na jutro, poczytam Alef'a Coelha.
* * *
Byłam na spacerze z Pawłem, huśtaliśmy się na "Bobie wróć", poszliśmy na cmentarz, rozmawialiśmy o hipokryzji... Stwierdziłam, ze już się nie będę odzywała, bynajmniej mniej mówię, bo z mojego mówienia to nic mądrego nie wychodzi...
Stwierdzenie dnia: hipokryzja jest dobra!
I dziękuję za ten pomysł na "herbatę" Pawle ;)