Stracić człowieka, można na wiele różnych sposobów. Można go stracić cieleśnie, gdy druga osoba wyjeżdża, Ty wiesz, że ona jest, ale nigdy już nie będziesz mógł jej dotknąć, ani nic powiedzieć. Można stracić również człowieka, gdy ten umiera. Wtedy nie tylko wiesz, że go nie dotkniesz. Wiesz, że go nie ma, że zniknął, że nie istnieje ani w Twoim życiu, ani w swoim, ciągle żyje, ale żyje w innym świecie, nie tym pełnym bulu i smutków. Można stracić też człowieka, gdy odchodzi do kogoś innego, jest to coś bolesnego, zresztą jak i poprzednie formy. Odchodzi i tak go tracisz, oddajesz komuś innemu, wiesz, że ze sobą zabrał Ci serce i cząstki twojego podziurawionego umysłu. Oraz można stracić ukochaną osobę w najokrutniejszy według mnie, najgorszy i najbardziej bolesny sposób. Mentalnie, właśnie tak, mentalnie. Gdy druga osoba nie umrze, nie wyjedzie, nie odejdzie z innym. A i tak jej nie ma. Jest przy Tobie, ale jej nie ma. Tak, jakby umarła, wyjechała, czy zdradziła.
Pozatym wszystko straciło sens, te najmniejsze czynności..
I tak strasznie chcę już wiosnę, lato.