Zamykam na chwilę oczy.. otwieram, patrzę, myślę, oddycham. Intryguje mnie każda rzecz. Uważam, że świat jest naprawdę wspaniały ale i okrutny. Kocham go i nienawidzę. Żyję w nim i umieram, prawie jednocześnie.. W ludziach widzę dobro, to znów zło.
Ale przecież zawsze musi być coś co nie pozwoli nam czuć się bezpiecznym i tak po prostu szczęśliwym. I nie! Tylko nie mów mi, że to świat jest zły. To po prostu ludzie sami komplikują sobie życie a przy tym i innym. Często nieświadomie, ale jednak to robią. A człowiek jest tak głupi, że robi sobie nadzieję, a później sam przez nią cierpi. Przywiązuje sie do ludzi których i tak nigdy nie będzie miał. Co on sobie wyobrażał, prawda? Że tym razem wyjdzie? Bez sensu..
I nawet nie wiesz ile sił potrzeba by się po tym podnieść. Ale jak małe dziecko wciąż walczysz, wcale sie nie poddajesz, bo nie możesz. Mimo wszystko masz tą nadzieję i troche chęci by z tego wyjść. Życie toczy sie dalej i nikt nie zaczeka na Ciebie aż wszystko poukładasz. Czasu nie cofniesz ani nie zatrzymasz, chociaż często o tym marzysz. Zbyt wiele złych emocji.
To są takie momenty w których masz ochotę wyjść, trzasnąć drzwiami i już nie wrócić. Ciekawe czy ktoś będzie Cię szukał, czy ktoś będzie tęsknił. Ciekawe czy ktoś zauważy.