Mój Mąż się wykazał i zaplanował mi niezapomniany ostatni weekend w UK :)
Dnia pierwszego odwiedziliśmy DINER - burgerownie utrzymaną w stylu kowbojskim...ale z dinozaurami ;D
Jadłam frytki z awokado i Happy Cow burgera - czyli bułę z wege kotletem :)
Dzień drugi to zwiedzanie w Londynie akwarium - szczęśliwe załapaliśmy się na pokaz karmienia rekinów w ogromnym, trzypiętrowym akwarium (coś mówili o milionie litrów).
A potem spacerkiem wzdłuż Tamizy podziwiając występy tamtejszych artystów poszliśmy na karuzelę Starflyer - łańcuchową karuzelę wyciągającą śmiałków na 60 metrów ponad glebę. :) Obiadek w knajpce w bocznej uliczce Chinatown - zjadłam Char Kway Teowa Pan Mąż upolował Kampung Style Nasi Goreng.
Kolejny dzień i kolejna niespodzianka - wycieczka do Thorpe Park w Staines upon Thames ;)
Dla pamięci atrakcje które "zaliczyliśmy":
X - wielka niewiadoma ze światłem i dźwiękiem.
Quantum- czyli latający dywan. ble :P
Flying Fish - mini kolejka górska, dobra do wprawienia się
Tidal Wave - cały bajer polega na tym, że wjeżdża się na sporej wysokości wzniesienie po to by zjeżdżając z niego zrobić ogromną falę (polecam osobom ubranym w szybkoschnące ciuszki).
Rumba Rapids - spływ pontonowy, można się pochlapać.
Stealth - bajer polega na osiągnięciu prędkości 130km/h w 1,8sekundy! to plus swobodny zjazd z 62 metrów i przeciążenie na poziomie 4.8G robią swoje. W drugim wagoniku na zdjęciu to ja ;D
Nemesis Inferno - kolejny roller-coster, 4.5G i wszystko jasne. ;P
i na koniec:
THE SWARM - po prostu światny roller coster! wspaniała postkatastroficzna aranżacja :) Naprawdę warto było przeczekać te kilkadziesiąt minut w kolejce ;D
A teraz sobie odchorowuję :P