Jestem tu znów, nie wiem po co ale jakoś przeczytanie wszystkich starych postów zainspirowało mnie do napisania nowego.
Tylko wybaczycie, że nie będę wam teraz w jednym poście wymieniać co się stało od mojego ostatniego wpisu?
Więc jakby, zaczynamy od nowa ;]
I tak podejrzewam, że po tym wpisie nastąpi kolejna półtoraroczna przerwa ;p
Boję się trochę pisać. bo się wyda, że nadal jestem głupia jak byłam i że tak naprawdę wcale nic się nie zmieniło.
No zmieniło się niewiele biorąc pod uwagę, że ZNOWU (już po raz trzeci) pracuję w KFC. Modlińska po raz drugi.
Parę osób pozostało tych samych.. no i zastanawiam się czy to oni się tak zmienili, czy zmienił się mój sposób patrzenia na nich.
Ale dwulicowość niektórych nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.
(Z resztą ostatnio i tak ciągle mam wrażenie że wszyscy pierdzielą kocopały jakieś).
*
Miałam ostatnio jakieś załamania większe lub mniejsze, w dużym stopniu wynikające z tego, że wyprowadziłam się z domu (tak! zrobiłam to!) i z tego, że w tak zwanym międzyczasie miałam działalność gospodarczą co w połączeniu z moim nieodpowiedzialnym podejściem do poważnych spraw poskutkowało narobieniem sobie długów, więc jestem baardzo na minusie... poza tym mam myśli nieczyste i to też mnie męczy bo czasem dochodzę do wniosku, że nie jestem stworzona do bycia monogamistką, chociaż bardzo się staram nią być (i będę bo czas gdy nie dotrzymywałam swoich wewnętrznych postanowień już dawno się skończył). Alle pewne tajemnicze spotkanie, które odbyło się wczoraj w godzinach nocnych w pobliżu instytutu technik jądrowych (czy czegotam) pomogło mi dojść do porządku dziennego z moim natłokiem myśli i teraz wszystko jest w porządku. Bo jak wróciłam do domu to pierwszy raz od dawna ucieszyłam się, że widzę mojego bojfrenda.
Jestem zła kobieta, on się tak stara, żebym nie miała doła a ja nadal go mam.
Tzn haha chyba wiecie co mam na myśli.
*
I tak wiem, że piszę to w eter bo osoby które kiedyś to czytały już mniej więcej od roku nie zajrzały ani razu. (gdzieś tu chyba są jakieś statystyki)
*
Ah no i poza tym - po rocznym nie-wychodzeniu-nigdzie zaczęłam wychodzić. Bo zamieszkanie z moim chłopakiem pozwoliło mi się od niego od-uzależnić i nie muszę wcale spędzać z nim każdej mojej wolnej chwili. (to dobrze chyba, tak?).
I ja od zawsze mu mówiłam, że lubię chodzić do klubów ale zaczęłam chodzić dopiero teraz. Dwa razy w ciągu tygodnia z ekipą z pracy (i już są pytania, kiedy idziemy znowu).
I Dariusz nie lubi chodzić do klubów, więc chodzę sama i to chyba źle, ale wcale nie jest mi z tego powodu smutno bo wolę iść sama. Taka mała odskocznia.. potrzebuję się wyszaleć. Przy nim ciągle się pilnuje.
Poza tym kurna nie mam 40 lat i trójki dzieci, żeby siedziec w domu cały czas i trzymać się faceta za nogawkę.
**
Skończyłam na ten czas.
Ai se eu te pego!
abp.
Inni zdjęcia: Ja nacka89cwaWieczór nad jeziorem andrzej73... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24