Czarny cz.4
-Znowu była różowa.. ale tylko przez chwilke. Widziałem. Dziwne to. Przecież taką mają tylko dzieci.
Może nie dorosła? Nie no. Przecież ma już 19 lat.
Ona czegoś sie boi. Tylko czego? Czemu mi nie powie? -rozmyślał Czarny wyrzucając opakowania od pizzy.
Poszedł do swojego pokoju. Zdjął koszulke. Poszedł do łazienki na wieczorną kąpiel.
Przy drzwiach leżała teczka z podpisem "wara od tego".
-Napewno Nadii-pomyślał i sie uśmiechnął.
Zręcznie po cichu otworzył. Były tam kartki. Pełno.
-Nie wiedziałam, że Mała maluje.-przemknęło mu przez głowe.
Zaczął oglądać jej prace. Na pierszej centrum miasta, lecz całe szare, no tak szkic.
Na drugim las i Czerwony Kapturek w swojej porwanej pelerynce z koszykiem w ręce pomiędzy drzewami. Trzecia praca.. Jakiś chłopak. "To chyba ja"-pomyślał. Chłopak stał na krańcu wieżowca i sie uśmiechał.
Czarny oglądał prace ze zdziwioną miną. "Jakieś ponury i tajemnicze te rysunki"-myślał.
-Marebifaraj kante los tempo rosa.-usłyszał szybki szept.
-Nadia.. co jest? Nadia! Obudź sie!-przeraził się wchodzą do pokoju.
Nadia leżała wygięta mocno w łuk. Oczy miała zamknięte, lecz było widać, że gałki szybko sie poruszają.
Bardzo szybko szeptała magiczne zaklęcia. Wokół niej nic sie nie zmieniło, lecz pokój wyglądał jak pobojowisko.
-Nadia! Nadia! Mała! Obudź sie!
Nagle odrzuciło go do tyłu. Jak na elfa był silny, lecz jego siła na nic sie zdała. Coś go mocno odpychało.
Aura Nadii wydawała sie czarna, lecz z przebłyskami czerwieni. "To nie jej kolor"-pomyślał. "Ktoś miesza jej aure".
-Maledi!-krzyknął chłopak. Przeczytał to w książce matki. Jedyne zaklęcie znaczące "spokój".
Wszystko ustąpiło w jednej chwili. Czarny podbiegł do dziewczyny i ją przytulił. Płakała. Była cała roztrzęsiona.
-cśśśs. już spokojnie. zostane z tobą.
Ona nie mogła odpowiedzieć. Dalej przed oczami miała czerwoną smuge.
Przytulił ją mocniej i położył sie koło niej. Zasnęli odrazu.
cdn.