Stress, stress i po stresie... Nareszcie .
Dawno tak nie było. Dawno nie było tyle napięcia, nerw, wszystkiego dookoła.
Jakie życie bywa przewrotne ? Najpierw jest ok, śmiesznie, fajnie, pozornie dobrze, nagle takie o, wielkie bum, ni z gruszki ni z pietruszki spada złość i rozżalenie, każda jedna rzecz zaczyna się sypać. Więc ile w tym wszystkim warte jest szczęście ? Z jednej strony nic. Bo jest chwilowe, pochłania jakieś 40 % naszego życia, przy dobrych wiatrach z 54. A z drugiej? Z drugiej strony wszystko. Bo wtedy szczęście jest najpiękniejsze, gdy potrafimy je docenić, korzystać z niego w pełni, dzielić się nim z innymi. A jak można tego dokonać, jeśli mamy je na okrągło? Wtedy nie doceniamy niczego. Wręcz przeciwnie. Stajemy się rozpieszczeni, wymyślamy sobie na siłę problemy. Problemy, za które z chęcią nie jeden by się zamienił. Z jeszcze innej strony, gdyby ciągle było dobrze, byłoby... nudno. Zwyczajnie nudno. Musi się coś dziać, by nie zwariować. Ale czemu jak coś się dzieje, to wszystko naraz, natłok wiadomości, zmartwień, stresu, kłótni, bólu ? I kluczowe pytanie. Ile zwykły, przeciętny człowiek jest w stanie tego wytrzymać? Czy życiowe doświadczenia go uodparniają, czy stopniowo niszczą ? ... Z resztą, czy chwilowy okres w życiu, który nie jest nawet wolny od problemów tylko jedynie relacje międzyludzkie nie przysparzają ich więcej można nazwać szczęściem?... Tyle z moich rozmyślań na dziś . Jestem zbyt zmęczona...
Love kamerkowa jakość <3.
Się nie ma co się lubi, się lubi co się ma ...